Początki Myslovitz sięgają 1992 roku. W mysłowickim "emdeku" członkowie zespołu spotykali się jako The Freshman. Oczywiście nie był to taki stan osobowy, jaki znamy dzisiaj, jednak lider grupy, Artur Rojek, był ten sam. Pierwsze swoje demo, jeszcze pod starą nazwą, nagrali w kwietniu 1994 roku. Nazwa "Myslovitz" pojawiła się dopiero w grudniu tego samego roku. Pierwszy sukces to debiutancka płyta nagrana w 1995 roku. Zespół trafił do notowania Listy Przebojów Programu Trzeciego, gdzie z piosenką pt. "Myslovitz" zajął 11 miejsce. Nie był to pełen sukces, ale i tak spore osiągnięcie dla zespołu praktycznie nieznanego i od początku poddawanego próbom szufladkowania w konkretnym gatunku muzycznym. Muzyka zespołu broniła się przed tymi próbami. Producentem pierwszej płyty był Ian Harris, Anglik z Manchesteru. To dzięki niemu płyta nabrała bardzo "angielskiego" brzmienia. Leszek Gnoiński w swojej książce o Myslovitz, "Życie to surfing", zwraca uwagę na dwie piosenki z pierwszej płyty - "Maj" oraz "Papierowe Skrzydła". Czasem zarzucano zespołowi banalność tekstów. Słowa tych dwóch piosenek oraz "skrojona na wymiar" muzyka, to istny majstersztyk. Również w tym samym roku, 24 maja, zespół zagrał swój pierwszy biletowany koncert w warszawskim "Remoncie". Na koncert przyszło zaledwie... 21 osób. Jak relacjonował Bartek Koziczyński z "Tylko Rock", głównie z branży. Sytuacja nie była zawiniona przez grupę. Tydzień wcześniej przed koncertem zespołu Izrael, doszło do poważnej rozróby pomiędzy publicznością a siłami porządkowymi. Bijatyka została sprowokowana przez ochroniarzy klubu. Po całym zajściu całe środowisko rockowe zaczęło bojkotować klub, co Myslovitz odczuło na własnej skórze. Niefartowny start nie zaszkodził zespołowi. W tym samym roku, chłopcy zagrali podczas festiwalu Przystanek Woodstock w Czymanowie, przed trzydziestotysięczną publicznością. Do Czymanowa zespół przyjechał pociągiem, dźwigając na plecach sprzęt i ubrania. Historia jednej znajomości Druga płyta, "Sun Machine", zagościła do sklepów w 1996 roku. Było to nowe wydawnictwo, jednak piosenki z niej pochodzące były już zapisane podczas nagrywania pierwszej płyty zespołu. Piosenki z nowej płyty były już bardziej przebojowe i utrzymane w zupełnie innym stylu. Piosenka "Peggy Brown", dotarła na drugie miejsce listy przebojów "Trójki". Cały materiał bardzo odróżniał się od wcześniejszych nagrań. Na płycie znalazł się również cover Czerwonych Gitar - "Historia jednej znajomości", który został wykorzystany w filmie "Matka swojej matki" z Krystyną Jandą. "Peggy Brown" to w oryginale wiersz Turlougha O'Carolana w tłumaczeniu Ernesta Brylla. Muzyka pochodziła z repertuaru Generała Stilwella. Swego czasu była to najbardziej popularna, koncertowa piosenka, grana na koncertach w Mysłowicach. Muzycy Myslovitz poprosili kompozytora, Marka Jałowieckiego, o możliwość nagrania jej i taką zgodę otrzymali. Płyta była niejako wymuszona przez wytwórnię. Członkowie zespołu często podkreślali, że jest to aneks do pierwszego albumu. Artur Rojek tak był rozczarowany "poleceniem" wytwórni, że na koniec krakowskiego koncertu promującego nowy album, przed obiektywami kamer, zniszczył swoją gitarę skacząc po niej. Jak potem mówił, miało być to symboliczne pożegnanie z muzyką i zespołem. Całe szczęście Rojkowi przeszło po tygodniu, ale pozostał w nim niesmak. To nie był film Rok 1997, przyniósł kolejną płytę. Album "Z rozmyślań przy śniadaniu" był określany często jako krok milowy grupy. Wstępnie album nosił nazwę "Dwa słowa", szybko jednak zmieniono jego tytuł. W nagraniu uczestniczył Andrzej Smolik, a producentem był Tomek Bonarowski. Mimo, że na płycie pojawiło się dużo potencjalnych hitów, faktycznie dwie piosenki wpłynęły na losy zespołu i jego postrzeganie w Polsce: "Scenariusz dla moich sąsiadów" oraz "To nie był film". Ten ostatni spowodował niemałe zamieszanie wokół Myslovitz. Jak na ironię ten ostatni utwór, decyzją wytwórni płytowej, nie wszedł na oficjalny album. Stał się elementem ścieżki dźwiękowej do słabego filmu "Młode wilki 1". Na tę piosenkę należy zwrócić szczególną uwagę. Słowa napisał Przemek Myszor, muzykę skomponował Artur Rojek. Razem z teledyskiem, stylizowanym na zapis z policyjnej wizji lokalnej, tworzy niesamowitą całość. Po latach, obraz kinowy "Dom zły" wygląda jakby żywcem wyciągnięty z owej opowieści. Inspiracją dla autorów były "filmy pełne przemocy i fala morderstw dokonanych przez nieletnich". Przy pisaniu tekstu pomogły także wspomnienia pisarza Jonathana Carrola. Piosenka wywołała święte oburzenie w Polsce oraz ogólnopolską debatę. Członkowie zespołu zostali oskarżeni o to, że namawiają do morderstwa. Jak się później okazało większość oponentów zespołu w ogóle nie znała nawet tekstu piosenki. Nie zmienia to faktu, że zrobiło się zamieszanie wokół Myslovitz, a autor tekstu przez długi czas odbierał dziwne telefony i był wzywany kilkukrotnie na policję. Na komisariacie też musiał stawiać się szef Teleexpressu, Jerzy Samoń, po tym jak jeden z telewidzów złożył doniesienie do prokuratury za "nakłanianie do morderstwa". Stało się to zaraz po tym, jak Hirek Wrona zaprezentował utwór w jednym z wydań Teleexpressu. Podobne problemy mieli ci, którzy odważyli się zagrać utwór w radiu. Do promowania płyty wybrano piosenkę "Scenariusz dla moich sąsiadów". Artur Rojek pisząc tekst inspirował się, nagradzanym wielokrotnie, filmem "Cinema Paradiso" w reżyserii Giuseppe Tornatore. Teledysk do piosenki stworzył Krzysztof Pawłowski. Był to raczej krótki film nakręcony w sepii. Dla części słuchaczy, tekst piosenki wydawał się banalny. Zresztą nawet Jacek Kuderski, który był autorem muzyki mówił, że niektóre wyrażenia napisane przez Artura, były dla niego po prostu prymitywne. Zaznacza jednak, że potem zmienił zdanie. Dla miłośników kina i obrazu "Cinema Paradiso" tekst jest bardziej oczywisty. Wydaje się, że Artur zawarł w swoim tekście po prostu opis obrazu jaki serwuje tego typu kino. Proste. Peggy Sue nie wyszła za mąż Na kolejną płytę fani czekali dwa lata. Producentem płyty "Miłość w czasach popkultury" był ponownie Tomasz Bonarowski. Materiał był gotowy już wcześniej jednak szefom polskiego oddziału Sony, nie spodobał się żaden z dwudziestu utworów, jakie zaprezentowali muzycy. Myslovitz zaczął myśleć nawet o zmianie wytwórni. Prowadzili rozmowy między innymi, z Pomaton EMI, jednak Tomasz Kopeć, ówczesny szef firmy, po prostu nie chciał zespołu. Zasłaniał się tym, że nie może działać nieetycznie i że bardzo dobrze zna szefów Sony. Tajemnicą poliszynela była wzajemna nienawiść ówczesnych polskich "władców" wielkich koncernów muzycznych. Zakończyło się aneksem do umowy z Sony i wydaniem najbardziej przebojowego albumu muzyków. "Miłość" zdobyła statut podwójnej platynowej płyty, a piosenka "Długość dźwięku samotności" przez wiele tygodni nie opuszczała pierwszych miejsc list przebojów. Z piosenką wiąże się również ciekawa historia. Kiedy Jacek Kuderski zagrał utwór innym członkom zespołu, ci odrzucili go w całości mówiąc, że im się nie podoba. Jacek długo spierał się z kolegami, aż w końcu udało mu się ich przekonać do muzyki. Słowa do piosenki pojawiły się w ostatnim dniu nagrywania wokali, a tekst Wojtek Kuderski podyktował przez telefon. Po paru przeróbkach Artura, w końcu piosenka została nagrana. Tytuł przeboju, to pomysł Artura Rojka, który zaczerpnął go z powieści Nicka Hornby'ego "Wierność w stereo". To właściwie od tej płyty zaczęła się ogólnopolska kariera Myslovitz. Zdarzyło się nawet pewnego roku, że zagrali aż 140 koncertów. Sprzedawcy marzeń i cała reszta W późniejszym czasie zespół umacniał swoją pozycję. Następny album z 2002 roku, "Korova Milky Bar", również zdobył platynową płytę. Najbardziej znanymi utworami z tego albumu to oczywiście "Acidland" oraz "Sprzedawcy marzeń". Rok później wydano angielskojęzyczną wersję tej płyty. Pomimo tego, że nie była promowana, sprzedawała się całkiem dobrze. Za granicą największe sukcesy święciła w Niemczech. W 2004 roku zespół wydaje instrumentalną płytę, "Skalary, mieczyki, neonki", nagraną podczas tej samej sesji, co "Korova Milky Bar". Były to improwizacje zespołu. Do czasu nagrywania kolejnej płyty zespół grał koncerty, a niektórzy członkowie zespołu zaangażowali się we własne projekty. W 2006 roku wyszła dotąd ostatnia płyta Myslovitz - "Happiness Is Easy" - również zdobywając platynę. "Mieć czy być" - singiel promujący płytę - trafił na listy przebojów, a sam album trafił na pierwsze miejsce na liście OLIS. Obecnie zespół ma na ukończeniu swój nowy album, który prawdopodobnie wyjdzie w pierwszej połowie 2011. Jak mówi Jacek Kuderski, gitarzysta zespołu i autor tekstów, jeśli teksty do niektórych piosenek zostaną ukończone, londyńska publiczność będzie miała okazję, jako jedna z pierwszych, usłyszeć utwory z nowej płyty. Piotr Dobroniak