Przed rokiem, jak dobrze pamiętamy, skandowali na stadionie słowa "pojednanie dla papieża", a obecni dziennikarze, księża i działacze mówili o cudzie. Wprawdzie wiele wskazywało na to, że pojednanie to zaledwie chwilowy epizod i jedynie dość oryginalny wątek w dziejach nienawidzących się od lat kiboli obu krakowskich drużyn, ale ponieważ nastrój żałoby po śmierci papieża rzeczywiście czynił cuda, tym łatwiej było uwierzyć w trwałe nawrócenie i zmianę. Co więksi optymiści liczyli, że nawet jeśli nie będziemy mieli na stadionach wzajemnej miłości i szacunku, to przynajmniej będzie spokój. Jakby na potwierdzenie tego, pomimo kilku incydentów i popisów wzajemnego mordobicia, mogliśmy liczyć pod Wawelem na tolerancję i jakieś zrozumienie dość prostego faktu, że niekoniecznie trzeba kochać tylko i wyłącznie Cracovię czy Wisłę. Potem jeszcze były inne gesty, jak choćby związane szaliki obu drużyn w muzeum propapieskich pamiątek i wspólna delegacja kibiców obu klubów pokornie klęcząca przed nowym arcybiskupem Krakowa (i na dodatek również kibicem), a obecnym kardynałem Stanisławem Dziwiszem. Wprawdzie zdarzały się jakieś bijatyki, nie mówiąc o hasłach skandowanych czy wypisywanych na murach, ale przechodziły one prawie niezauważone. Detonatorem nienawiści stały się dopiero ostatnie derby królewskiego stołecznego miasta Krakowa, a raczej ich chuligański finał, w wyniku którego jeden z kibiców stracił życie, a drugi znalazł się w szpitalu. Małym pocieszeniem jest fakt szybkiego złapania bandziorów, którzy jedynie nożem potrafią udowadniać swoją wyższość. Nad obu drużynami powinny powiewać czarne flagi nie tylko na znak żałoby, ale także smutku, bo przecież po takich wydarzeniach pozostaje nie tylko jakaś złość, ale i wstyd. Kibole obu krakowskich drużyn pewnie nie wiedzieli, że w ostatnich dniach pod Wawelem gościła ekipa telewizji irlandzkiej kręcąc właśnie u nas zdjęcia do filmu o najsławniejszych piłkarskich derbach Europy. Nasze drużyny miały się tam znaleźć obok innych słynnych teamów, jak jedenastki Celticu i Rangersów z Glasgow czy rzymskie Roma i Lazio. Film pewnie powstanie, ale obawiam się, że wydźwięk może być trochę inny: Kraków nie ma stadionów z prawdziwego zdarzenia ani tym bardziej sukcesów na europejskich boiskach. Ma za to bandziorów, którzy gotowi są z nienawiści do innych nawet zabić. Nie wiem, czy do zdjęć z ostatniego meczu Irlandczycy dołączą te historyczne ujęcia z mszy sprawowanej na stadionie (a taki był początkowy zamysł). Nawet jeśli tak się stanie, o wiele większy efekt będzie z informacji o krwawych porachunkach i mordzie niemal w rocznicę śmierci papieża, któremu kibice obu drużyn obiecywali pokój, zgodę i szacunek. Niestety, prawdziwe okazuje się przysłowie, że czasem szkoda słów, zwłaszcza tych wielkich.