Fran Oborski napisała do RPO Janusza Kochanowskiego w sprawie polskiej nastolatki, która zaginęła po przyjeździe autokarem z Polski do Birmingham. Dziewczyna odnalazła się i ma się dobrze, jednak wydarzenie to skłoniło miejscową policję do podjęcia działań, które zapobiegną podobnym incydentom w przyszłości. - Policja okręgu West Midlands obawia się, że młodzi ludzie przybywający z Polski autokarami nie uzyskują dokładnych informacji na temat rzeczywistej lokalizacji przystanków autokarowych, do których dowożą ich firmy transportowe - pisze Oborski. Dodaje, że brytyjscy policjanci bezskutecznie usiłowali uzyskać podstawowe informacje na temat zasad bezpieczeństwa, jakie rozpowszechniają firmy transportowe, doświadczyli także trudności w kontakcie z policją z terenu, z którego pochodziła zaginiona dziewczyna. Polska policja wyjaśniała swój brak zainteresowania faktem, że "nie popełniono przestępstwa", podczas gdy policja z West Midlands - jak podkreśla Oborski - poważnie brała pod uwagę dochodzenie w sprawie zabójstwa. - Gdyby młody człowiek z Wielkiej Brytanii zaginął w podobnych okolicznościach w obcym państwie, policja ustanowiłaby Rodzinnego Oficera Łącznikowego, na wypadek gdyby następstwem zdarzeń były tragiczne informacje, po to aby rodzina nie dowiadywała się o nich od dyżurnych policjantów czy też za pośrednictwem mediów. Czy kontakty między policjami naszych państw da się wzmocnić? - pyta konsul. Oborski zwraca także uwagę na "niepokojącą liczbę polskich pracowników wciąż przybywających do Wielkiej Brytanii mimo recesji". "Codziennie kontaktują się ze mną pracownicy organizacji dobroczynnych, mający kontakt z Polakami śpiącymi na ulicach. Mówiąc dosadnie, nie ma pracy dla osób, które nie władają dobrze językiem angielskim. Może najbardziej niepokoi wzrost napadów na tle rasowym, których ofiarami są Polacy. Liczba niepracujących migrantów z państw UE (nie tylko z Polski) widocznych na ulicach miasteczek i miast Midlands powoduje kryzys więzi społecznych" - pisze w liście do rzecznika. Dodaje, że bezrobocie w Wielkiej Brytanii szacuje się na ponad 3 mln, a tego typu kryzys zatrudnienia "wywołuje u bezrobotnych gniew w stosunku do migrantów zarobkowych, którzy zabierają nieliczne miejsca pracy". - Zdaję sobie sprawę z niesprawiedliwości tego poglądu oraz z faktu, że jest on sprzeczny z celami integracji europejskiej, lecz doświadczenie uczy, że logika przegrywa z brakiem pieniędzy - przekonuje. Oborski chciałaby, aby w Polsce do świadomości społecznej przedostała się informacja: "jeśli nie znasz dobrze angielskiego i nie masz załatwionej pracy, przyjazd do Wielkiej Brytanii nie ma sensu".