Dziewczynka nie może wyglądać jak dziecko, tylko lolitka. Kiedy zbliża się konkurs, w miejsce zgubionych mleczaków, trzeba na jeden dzień wstawić nowe zęby. W przeciwnym razie mała jest bez szans. Do Wielkiej Brytanii wchodzi Cinderella Peagent, czyli Konkurs Kopciuszka, w którym udział mogą wziąć nawet trzylatki. Na gali finałowej dziewczynki paradują w wieczorowych strojach, butach na obcasach i walczą o tytuł Mini Miss UK, a potem Baby Miss Intercontinental. Zwycięstwo w obrębie własnego kraju oznacza przejście do kolejnego etapu, bo konkurs jest globalny, jak wszystko dziś. Dzieci mają całkowite błogosławieństwo mam, które zaprzeczają, że tego rodzaju rozrywka jest niesmaczna. Pani Wren-Campbell otwarcie mówi, że zdobyty tytuł wpłynie fantastycznie na poczucie wartości córki i pozwoli jej nawiązać szereg nowych znajomości. - Dzieci potrafią być bezczelne i mają problemy z komunikacją. Start w eliminacjach promuje dobre maniery i wyrafinowanie. Dostajesz szansę błyszczeć pełnym blaskiem. Jednego dnia stajesz się kim chcesz. To fantastyczne - mówi 40-letnia Moya, mama 9-letniej Madison. - Odrzucenie i rozczarowanie jest częścią zawodów. Przegrywając, mała uczy się radzić sobie z porażką - dodaje. Kiedy miss udzielają wywiadu, zwykle za nie odpowiadają mamy. Chyba, że temat zejdzie na ulubione zwierzątko, wówczas dzieci się rozkręcają i chętnie włączają do dyskusji. Zapominają gdzie są i zachowują się jak ich rówieśnicy, czyli normalnie. Zapytana o powody przystąpienia do rywalizacji, wykręca ręce w typowy dla dzieci sposób i mówi, że nie wie dlaczego tu jest, po prostu to lubi. W jednej z rozmów kilkuletnia uczestniczka mówi, że w swoim pokoju ma plakaty idolek, czyli Naomi Campbell i Kate Moss. Jest dobrze zorientowana, jeśli chodzi o inne top modelki. Wiele kontrowersji wzbudza wstawianie zębów dziewczynkom, ubieranie je w wieczorowe kreacje i malowanie. Suknie są szyte na zamówienie. Jeśli w Harrodsie, to minimum 200 funtów, ale bywają i droższe, jak ta za 350 wykonana poza Londynem. Moda przyszła ze Stanów Zjednoczonych i w pierwszej kolejności zabawia dorosłych, na końcu dzieci. Konkurs ma wielu krytyków, ale to poważny biznes, za którym stoją niemałe pieniądze, więc obrońców znajduje się więcej. - Mamy chcą widzieć swoje córeczki jako księżniczki, więc będą je przyprowadzać. Zwyciężczynie stanowią wzór do naśladowania dla innych. Całość przygotowana jest w niezwykle profesjonalny sposób - broni idei jedna ze zwolenniczek, kończąc robić makijaż kilkuletniej córce. Organizatorzy twierdzą, że pomysł jest odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku. Rzeczywiście kolejne sondaże dowodzą, że nastoletnie dziewczynki jeśli miałyby wybierać, to wolą być piękne, niż mądre. Jedna czwarta wyznała, że wolałaby wydać pieniądze na wygląd, aniżeli swoją edukację. Co piąta zapytana przez YoungPoll.com mówi, że myślała o poddaniu się operacji plastycznej. Moya z Glasgow nie daje się przekonać, że udział dziecka wykrzywia jego osobowość. Mówi, że do niczego małej nie zmusza. Jeśli będzie miała dość, to w każdej chwili ją stamtąd zabierze i dodaje: "Całe zamieszanie jest nieuzasadnione. A gdyby dziewczynki przebrały się na Halloween, to jaka to różnica? Sylwia Milan