"Gazeta Wyborcza" napisała dziś, że Centralne Biuro Śledcze wykryło sprawę przestępczych powiązań wysokich oficerów komendy głównej z gangsterami napadającymi na tiry. Zastępca szefa policji Eugeniusz Szczerbak nazwał te doniesienia "science fiction". Informacje "GW" dementuje też wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Andrzej Brachmański. - Artykuł "Gazety Wyborczej" na temat powiązań policjantów z Komendy Głównej Policji z gangsterami jest w 99 proc. nieprawdziwy. Nie ma takiej sprawy, nie prowadziło jej ani Centralne Biuro Śledcze, ani Biuro Spraw Wewnętrznych komendy głównej - stwierdził Brachmański, który zapowiedział pozew przeciw gazecie. "GW" napisała dziś, że dwa miesiące temu policjanci z CBŚ dostali sygnał od tajnego współpracownika: pewien gang szuka na czarnym rynku kupca. Ma na sprzedaż dużą ilość kradzionych klimatyzatorów. Funkcjonariusze - udając potencjalnych kupców - nawiązali kontakt. Gangsterzy zaoferowali im długą listę "fantów" z napadów na tiry. Plus broń, narkotyki oraz fałszywe dokumenty z "pewnego źródła". CBŚ przygotowało prowokację. Funkcjonariusze zamówili ciężarówkę pełną klimatyzatorów. Byli też oczywiście zainteresowani bronią - na początek poprosili o dwa pistolety. I zaczęli obserwację hotelu w Nidzicy, w którym - zgodnie z umową - mieli pojawić się przestępcy - opisuje dziennik. Ci przyjechali w czterech, ale bez towaru. Nie znali kupca, chcieli się więc upewnić, czy to nie zasadzka. Grali na czas, przy okazji przez tydzień bawili się w hotelu. Policjanci wykorzystali ten czas, żeby zidentyfikować gangsterów. Jednym z nich okazał się pracownik sztabu Komendy Głównej Policji. Po tygodniu zmęczeni balowaniem przestępcy powiadomili kupców, że towar przyjechał. Policjanci obejrzeli 24 klimatyzatory (miało ich być 200, ale w ostatniej chwili bandyci "obcięli" dostawę), pistolet i rewolwer. Chwilę później zatrzymali trzech gangsterów, w tym pracownika KGP. Czwartego przestępcę, który dzień wcześniej wyjechał, by sprzedać transport zrabowanych butów z innego tira, zatrzymali po kilkunastu godzinach. Zatrzymani szybko "się posypali", złożyli w prokuraturze obszerne wyjaśnienia. Potwierdziły one to, co policjanci wiedzieli od momentu, gdy założyli przestępcom podsłuchy - gang miał silne umocowanie w komendzie głównej. Współpracowali z nim przynajmniej dwaj wysocy oficerowie KGP - pisze "Gazeta Wyborcza".