Jak twierdzi Marek Belka, przyczyną jego rezygnacji nie jest zatwierdzony dzisiaj przez rząd 43-miliardowy deficyt w budżecie na 2003 rok. - Motywy tej decyzji mają charakter osobisty. Uznałem, że po tych ośmiu miesiącach funkcjonowania mój potencjał energetyczny się wypalił - powiedział Belka na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. - Nie poszło o deficyt budżetowy - oświadczył. - Każdy przy pełnieniu tego rodzaju funkcji musi mieć szczególny zapał i nadludzką motywację. Sądzę, że nie potrafiłbym znaleźć w sobie tego rodzaju wystarczająco silnej motywacji, by pełnić tę funkcję w sposób, jaki by mi odpowiadał - dodał. Podkreślił, że "na temat motywów, przyczyn tej dymisji od tej pory nie zamierza się wypowiadać". Na pytanie, co teraz będzie robił, wicepremier Belka, odpowiedział: Wracam do swojej normalnej dla mnie funkcji i pozycji społecznej tzn. ekonomisty, praktykującego w uniwersytecie, być może także komentatora sytuacji gospodarczej. Wśród ewentualnych jego następców wymienia się między innymi Grzegorza Kołodkę, ministra finansów za czasów poprzednich rządów koalicji SLD-PSL. Innym kandydatem o którym się mówi jest profesor Witold Orłowski. On sam jednak - w rozmowie z RMF zdementował tę informację. Wśród kandydatów pojawia się też nazwisko Marka Wagnera, szefa kancelarii premiera, oraz kandydatura profesora Stanisława Gomułki, do dzisiaj doradcy ministra finansów. Prezydent rozczarowany Prezydent Aleksander Kwaśniewski wyraził rozczarowanie dymisją ministra finansów Marka Belki - poinformowały służby prasowe prezydenta w komunikacie. "Prezydent przyjął decyzję Marka Belki o rezygnacji z powodów osobistych ze stanowisk wicepremiera i ministra finansów z rozczarowaniem i żalem" - napisał prezydent w oświadczeniu. Służby prasowe podały, że decyzję o odwołaniu prezydent podpisze po rozmowach z premierem oraz rozpatrzeniu sprawy następstwa. Eksperci i ekonomiści zaniepokojeni dymisją Belki Według ekonomistów i ekspertów - stało się niedobrze dla naszej gospodarki, że Marek Belka podał się do dymisji. Choć - jak twierdzi Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku - na krótką metę może odnieść pewien skutek. - Na krótką metę oznacza to wszystko, na czym temu rządowi najbardziej zależało: znaczne osłabienie złotego, wycofanie się sporej części inwestorów z Polski - dokładnie to czego oni chcieli. Na dłuższą metę oczywiście stawia to pytanie co będzie z polityką gospodarczą w Polsce - powiedział Jankowiak. Według byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, po tak błyskawicznej dymisji powinna pójść równie błyskawiczna decyzja o powołaniu następcy Belki. Inaczej będzie przedłużać się niepokój na rynkach finansowych. Bielecki nie krył swego zaskoczenia - decyzją o dymisji. - Zostałem zaskoczony podwójnie. Po pierwsze dlatego, że najpierw zadzwonił telefon z Londynu a potem z Mediolanu i pytano mnie o to czy to prawdą jest, że minister Belka złożył rezygnację i przede wszystkim czy prawdą jest to, że rezygnacja została przyjęta - powiedział Bielecki. Wyraźnie zaniepokojona jest także Bruksela. Unijni dyplomaci oraz urzędnicy Komisji Europejskiej zadają raczej więcej pytań niż udzielają odpowiedzi. Prawie wszyscy mówią jednak, że może to spowodować załamanie zaufania zagranicznych inwestorów oraz kół europejskiej finansjery. Marek Belka był postacią dosyć znaną, prawie tak samo jak Leszek Balcerowicz. Uchodził za gwaranta stabilności ekonomicznej i mimo sporu z <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-rada-polityki-pienieznej,gsbi,1079" title="RPP" target="_blank">RPP</a> uważano, że opowiada się za niezależnością Banku Centralnego. W Brukseli niezależność Banku Centralnego to bardzo ważny etap na drodze do członkostwa w UE. W negocjacjach z Unią, Ministerstwo Finansów będzie odgrywać bardzo ważną rolę, zwłaszcza że rokowania w sprawie warunków finansowych członkostwa dopiero przed Polską. <a href="http://biznes.interia.pl/gospodarka/hity/index.html"class="more" target="_blank" style="color:#07336C">więcej na ten temat</a>