Pierwsza rzecz, która kojarzy się z żyrafami? Są wysokie, prosta sprawa. Otóż, jak się okazuje, nie wszystkie. W 2015 roku badacze z fundacji opiekującej się żyrafami, Giraffe Conservation Foundation, po raz pierwszy znaleźli w Ugandzie miniaturowego przedstawiciela "najwyższego ssaka na Ziemi", do którego określenie to nijak nie pasowało. Stworzenie miało bowiem zaledwie 2,8 metra wzrostu, co przy standardowych wymiarach królowej afrykańskiej sawanny było mocno zastanawiające. Trzy lata później w 2018, w Namibii po raz kolejny natrafiono na mini żyrafę, której głowa sięgała na wysokość jedynie 2,6 metra. Szyje zwierząt mają całkiem prawidłową budowę i są proporcjonalne do reszty ciała - czego nie można powiedzieć o ich nogach, które są wyraźnie krótsze, niż powinny być. Początkowo podejrzewano, że to wynik choroby albo mutacji. Badania nad żyrafami trwały kilka lat, a ich wyniki niedawno wreszcie opublikowano w "British Medical Journal". Obie żyrafy żyją na wolności, więc dostęp do nich jest ograniczony. Pierwszą, nazwaną "Gimli", widziano ostatnio w marcu 2017, drugą, o imieniu "Nigel", w lipcu 2020. Pierwszy strzał okazał się trafny - niski wzrost ssaków to efekt dysplazji układu szkieletowego. To bardzo szerokie określenie dotyczące szeregu schorzeń o podłożu genetycznym objawiających się nieprawidłowym wzrostem czy budową kości. Ponieważ są to pierwsze odnotowane przypadki w obrębie tego rodzaju, naukowcy nie potrafili na podstawie "ludzkiej" klasyfikacji wskazać, o którą chorobę konkretnie chodzi. - Niestety, nic dobrego z tego nie wynika - tłumaczy Julian Fennessy z GCF w wywiadzie dla agencji Reuters. - Żyrafy są wysokie, aby mogły sięgać liści z wysokich drzew. Niski wzrost w niczym nie pomoże, a tylko zaszkodzi. Dodatkowo, nie ma szans, żeby mniejsze osobniki mogły rozmnażać się z tymi o prawidłowej budowie ciała. Jak donosi fundacja, żyraf jest coraz mniej. Przez ostatnie 30 lat ich populacja skurczyła się o 40 proc. Jeśli coraz więcej osobników będzie doświadczało podobnych chorób, sytuacja tylko się pogorszy. Coraz trudniejsze warunki bytowania zwierząt mogą być przyczyną wystąpienia u nich schorzeń układu kostnego. - Systematycznie kurczy się ich naturalne środowisko, mają coraz mniej miejsca i pożywienia - wyjaśnia Fennessy - Wszystko przez działalność człowieka, który wypiera je z terenów, które niegdyś zamieszkiwały i zabiera ziemię pod uprawę. Nie można też pominąć skutków działalności kłusowników i wpływu zmian klimatu. To sprawia, że zwierząt jest nie tylko mniej, ale może prowadzić do chorób.