Zapraszam dziś do dyskusji na forum w temacie "Miłość po 20 latach małżeństwa". Czy po tak długim okresie czasu potrzebne są aż tak radykalne wstrząsy, aby na nowo poczuć żar miłości, czy jest to może rozpaczliwe wołanie o pomoc kogoś kto bezpowrotnie utracił uczucie w małżeństwie? Wydawać by się mogło, iż romans zaprzecza całkowicie związkowi i prowadzi do jego niechybnego rozpadu, a jednak w tym przypadku okazał się on motorem napędowym do ponownego przeżycia miłosnego uniesienia względem partnera. Pozostaje jednak pytanie, czy związek raz wystawiony na taką próbę pozostaje we wsłasnej świadomości i w świadomości partnera czymś co jeszcze ma sens, czy jest to pęknięcie powodujące w finale całkowity rozpad tak nadszarpniętego związku. Czy można mówić tu o miłości ze strachu przed porzuceniem? Zapraszam wszystkich do dyskusji na forum.