Rano zamknięto szkoły, dzieci pozostaną w domach. Podobnie jest z większością banków. Pusta jest część rządowych gmachów, z których przez kilka ostatnich dni wywożono sprzęt i dokumenty. Do późnej mocy mieszkańcy Bagdadu wykupywali ze sklepów jedzenie, wodę i papierosy. Ceny gwałtownie wzrosły, ale ludzie nie mają wyjścia - towarów jest coraz mniej, a dziś sklepy są pozamykane. - Dostaw już nie będzie. Sprzedam to, co mam, a potem zamykam sklep - mówi reporterom RMF jeden z bagdadzkich sklepikarzy. Podobnie zrobiła już zdecydowana większość właścicieli sklepów i restauracji. A co Irakijczycy chcą zrobić z dziennikarzami, którzy przyjechali do ich kraju, o tym w relacji specjalnych wysłanników RMF Przemysława Marca i Jana Mikruty: Co ciekawe, iracka telewizja do tej pory nie nadała jeszcze żadnego komunikatu, o tym jak zachować się podczas ataku, gdzie znajdują się publiczne schrony i gdzie ranni mogą znaleźć pomoc.