Nawet jeśli te dane są nieprawdziwe, to sceny z bagdadzkich ulic świadczą, że Irakijczycy nie będą witać Amerykanów i Brytyjczyków kwiatami. - Mam przy sobie broń, bo chcę spotkać naszych wrogów. Mam nadzieję, że Bóg da mi taką możliwość. Jestem gotowy pociąć ciała Amerykanów i wypić ich krew - mówi reporterom RMF 20-letni mieszkaniec Bagdadu. Mężczyzna ostentacyjnie nosi za paskiem pistolet. Gdy wybuchają kolejne bomby nie chowa się do piwnicy, zostaje na ulicy. Podobnie zachowują się w stolicy Iraku tysiące mężczyzn. Zapewniają, że będą walczyć i wierzą, że zwyciężą. Jak mówią korespondenci RMF, do tej pory operacja "Szok i przerażenie" nie odniosła większych skutków w samym Bagdadzie. - Do bomb jesteśmy przyzwyczajeni - mówią Irakijczycy i zachowują się tak, jakby nie działo się nic specjalnego. Amerykanie informowali, że w starciach często uczestniczą żołnierze przebrani za cywilów. Bywa tak, że udają, iż chcą się poddać, mają białe flagi, a potem okazuje się, że to zasadzka.