Decyzja wywołała we Włoszech liczne protesty. Najwyższa instancja sądowa uznała, że nie było przestępstwem postępowanie rodziców i brata dziewczyny, którzy porwali Fatimę i przetrzymywali w zamknięciu, za co zostali skazani w pierwszej instancji jako winni maltretowania i uprowadzenia. Fatima, zamiast jechać do pracy, spotkała się ze swym przyjacielem. Ojciec i brat kobiety zmusili ją siłą do powrotu do domu, jak twierdzą, w obawie, że zrealizuje swą groźbę i popełni samobójstwo. Minister do spraw równych szans w rządzie włoskim Barbara Pollastrini oświadczyła, że jest wstrząśnięta werdyktem Sądu Kasacyjnego. Według pani minister, która jest w parlamencie inicjatorką ustawy przeciwko stosowaniu w rodzinie przemocy wobec kobiet, wskazała na "konieczność pilnego zajęcia się ochroną wielu młodych dziewcząt i kobiet-imigrantek, które są dziś nadal ofiarami represyjnego postępowania i niemożliwej do tolerowania kultury patriarchalnej". Deputowana prawicowej opozycyjnej partii "Forza Italia" Isabella Bertolini skrytykowała orzeczenie sądu jako "usprawiedliwiające agresywną i radykalną odmianę islamu". Przewodnicząca stowarzyszenia kobiet marokańskich we Włoszech Souad Sbai uznała, że "sytuacja kobiet w rodzinach muzułmańskich we Włoszech pogarsza się". Domaga się ona "surowszych kar" dla mężczyzn, którzy nie szanują kobiet.