Andrew Pratt uczestniczył w konferencji "Terroryzm we współczesnej Europie", zorganizowanej przez Stowarzyszenie Absolwentów Europejskiego Centrum Studiów Bezpieczeństwa im. George'a C. Marshalla i Ambasadę Stanów Zjednoczonych w Warszawie. INTERIA.PL: Co jest najtrudniejszym elementem walki z organizacjami terrorystycznymi? Andrew Pratt: Największy problem to ich rozpoznanie wywiadowcze. Bardzo trudno do nich przeniknąć. Jeśli nie jesteś w jakiś sposób - rodzinnie, przez znajomości, interesy - związany z kimś z organizacji jak np. Al-Kaida, praktycznie nie masz szans dostać się do niej. Ile organizacji terrorystycznych istnieje na świecie? Jest prawdopodobnie więcej definicji terroryzmu niż organizacji terrorystycznych (około 200 definicji), a ile organizacji? Nie mam zielonego pojęcia, ale tym się nie martwię. Martwię się tymi grupami terrorystycznymi, które już znam. Jakie są główne cele terrorystów? Każda organizacja terrorystyczna ma swój własny cel. Racjonalny czy nie, to nie ma znaczenia. Cele czy założenia Al-Kaidy co jakiś czas ulegają zresztą zmianie. Bin Laden zawsze wielką wagę przywiązywał do walki z - jak to określał - "odległym wrogiem" - czyli Stanami Zjednoczonymi. Teraz zdaje się, że koncentrują się raczej na "bliskim wrogu", czyli zsekularyzowanych rządach krajów arabskich np. Egiptu, Jordanii, Syrii, Iraku. Na pewno na celowniku pozostają też kraje tworzące i wspierające koalicję antyterrorystyczną w Iraku. Jakie obiekty są szczególnie narażone na atak? Trudno wskazać dokładnie, jakie cele mogą zostać zaatakowane. Na przykładzie Londynu można powiedzieć, że były to cele "typowe", czyli takie, których zaatakowanie miało olbrzymi odzew w opinii światowej. Były to ataki spektakularne - ofiary śmiertelne i wielu, wielu rannych, a wszystko to prawie na żywo w telewizji oglądał cały świat. Podobnie było w przypadku ataków z 11 września 2001. Wtedy także między pierwszym a drugim atakiem na budynki World Trade Center była przerwa, więc był czas dla mediów, żeby dokładnie pokazać płonącą pierwszą wieżę i atak na drugą. Ten obraz miał przerażać i pokazać siłę terrorystów. Czyli media, chcąc lub nie, w pewnym sensie współpracują z terrorystami? Media są terrorystom niezbędne jak tlen. Dzięki nim przekaz terrorystów dociera na cały świat. Gdyby media nie przekazywały informacji o atakach, nie pokazywały wstrząsających obrazów, prawdopodobnie terroryzm nie miałby takiego zasięgu, a może nawet zostałby zdławiony. Ale przecież w demokracji nie można zakazać działalności wolnej prasy. Dlaczego młodzi ludzie poświęcają życie w samobójczych zamachach, zabijając także wiele niewinnych ofiar? Co nimi kieruje? Motywacją terrorystów zajmują się setki naukowców na całym świecie. Istnieje wiele powodów, wiele źródeł terroryzmu. Inną motywację ma ktoś, kto wychował się w biednej dzielnicy Kairu, uciskany przez egipski rząd, inną ktoś, kogo rodzina pochodzi z Pakistanu, który urodził się wprawdzie w Wielkiej Brytanii, ale nie zasymilował się z brytyjską kulturą. Czy islam jest religią sprzyjającą terrorowi? Może tu tkwi rozwiązanie tego problemu? Zachód nie może zapoczątkować procesu reform w islamie. Zresztą, według mnie, w islamie istotny jest sposób, w jaki ludzie interpretacją tę wielką religię. Jedna interpretacja może prowadzić do konkluzji, że zamachy samobójcze są wypełnianiem woli Allaha. Inna, że nie mają z islamem nic wspólnego. Większość muzułmanów to ludzie nastawieni bardzo pokojowo. Problem w tym, żeby zasiać ziarno niepewności w umysłach potencjalnych terrorystów-samobójców, czy rzeczywiście za swoją śmierć i zamordowanie wielu niewinnych osób czeka ich rajska nagroda. Ale my, ludzie Zachodu, nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to musi być proces wewnątrz społeczności muzułmańskiej. My możemy tylko wspierać ten proces. Wszystko wskazuje więc na to, że zagrożenie terrorystyczne szybko nie zniknie? Trzeba nauczyć się z tym żyć. Czy myśleliście o zagrożeniu terrorystycznym, gdy wstaliście dzisiaj rano? Nie sądzę. I chyba nikt o tym nie myśli. Ale gdy zaczniemy o tym myśleć, będzie to oznaczało zwycięstwo terrorystów.