Co ciekawe wielkie skandale naszych czasów, jak afera Watergate, stały się głośne nie tyle z uwagi na pierwotne przestępstwo, ale późniejsze próby jego tuszowania. Afera Watergate Modelowym przykładem jest afera Watergate. Po raz pierwszy okazało się, że dochodzenie dziennikarskie może spowodować dymisję prezydenta światowego supermocarstwa. W 1972 roku przed wyborami prezydenckimi w USA, dwaj dziennikarze "Washington Post" Bob Woodward i Carl Bernstein wpadli na trop afery związanej z próbą założenia podsłuchu w siedzibie Partii Demokratycznej w waszyngtońskim hotelu Watergate. Włamania do biur Demokratów dokonali członkowie specjalnej grupy zwanej Plumbers (Hydraulicy), opłaceni przez Komitet na rzecz Reelekcji Prezydenta Nixona. Wkrótce po miażdżącym zwycięstwie Nixona w wyborach wyszły na jaw bezpośrednie powiązania włamywaczy z jego administracją. Więcej >> W maju 1973 r. komisja Senatu rozpoczęła przesłuchania w sprawie włamania do Watergate. Pod presją Kongresu i opinii publicznej Nixon powołał specjalnego prokuratora do badania skandalu. Sprawa ciągnęła się do 1974 roku. W jej trakcie wychodziły na jaw inne kompromitujące Nixona i jego współpracowników fakty, w efekcie czego Nixon jako pierwszy i jedyny w historii prezydent USA ustąpił ze stanowiska przed upływem kadencji. Więcej >> Skandal wstrząsnął Stanami Zjednoczonymi, osłabiając tradycyjnie duże w przeszłości zaufanie Amerykanów do swego rządu i prezydenta. Nakładając się na niefortunny dla Ameryki finał - przegranej praktycznie - wojny w Wietnamie, pogłębił trwający wtedy kryzys moralny w kraju. Afera Iran - Contras Kolejna wielka afera wybuchła jesienią 1986 roku za prezydentury Ronalda Reagana. Media ujawniły istnienie tajnego porozumienia o sprzedaży amerykańskiej broni do Iranu w zamian za uwolnienie amerykańskich zakładników w Libanie. Część pieniędzy za tę broń trafiało do antykomunistycznej partyzantki w Nikaragui (Contras). Co ciekawe, prawdopodobnie część tej broni została zakupiona w Polsce. Kongres USA przeprowadził śledztwo w tej sprawie, mocno nadwerężony został wizerunek CIA i Białego Domu, ale prezydent Reagan nie stracił stanowiska. Afera Iran-Contras i afera Watergate zmieniły amerykańską demokrację, pokazując opinii publicznej, że łamanie prawa nawet przez najwyższe władze wcześniej czy później wyjdzie na jaw. W służbie demokracji Amerykańska prasa nabrała odwagi w drążeniu niejasnych kontraktów i wydarzeń dotyczących osób ze świecznika. Często mniej lub bardziej świadomie biorąc udział w walce politycznej rywalizujących obozów, czego jednak nie dało się uniknąć. Ważne, że dzięki temu rządzący pozbawieni zostali poczucia bezkarności. Niemal każdy z urzędujących ostatnio prezydentów USA miał coś na sumieniu. Bill Clinton musiał stawić czoła ujawnionej w prasie tzw. aferze Whitewater, która również badana była przez Kongres, a dotyczyła nieuczciwej sprzedaży gruntów przez rodzinę Clintona, gdy był on gubernatorem stanu Arkansas. Później doszła sprawa z Moniką Lewinsky, na pewno mniejszego kalibru, ale chodziło o pytanie czy prezydent USA może bezkarnie kłamać? Także George W. Bush musi zmagać się z krytyką, a właściwie krytykiem swojej prezydentury. Michael Moore, bo o nim tu mowa, za pomocą środków dziennikarskich w formie filmu dokumentalnego "Fahrenheit 9/11" oskarża Busha o sfałszowanie wyborów prezydenckich, ignorancję, dbanie o interesy wielkich prywatnych firm powiązanych z jego administracją i rodziną oraz przede wszystkim o wciągnięcie kraju w niepotrzebną wojnę o ropę. Czy Michael Moore pozbawi George'a Busha szans na reelekcję? Przekonamy się w czasie jesiennych wyborów prezydenckich w USA. Afera BBC Latem ubiegłego roku nad głową szefa brytyjskiego rządu zaczęły zbierać się czarne chmury, gdy BBC podało, że rząd wyolbrzymił informacje w sprawie broni masowego rażenia, by przekonać społeczeństwo do wojny w Iraku. Oliwy do ognia dolała śmierć Davida Kelly'ego, byłego ONZ-owskiego inspektora rozbrojeniowego, a później eksperta brytyjskiego rządu, który potwierdził BBC, że dokumentacja w sprawie irackiej broni masowego rażenia została "spreparowana" na życzenie urzędu premiera. Więcej >> Uczony popełnił samobójstwo kilka dni po tym, jak okazało się, że to on ujawnił BBC te informacje. Do wyjaśnienia sprawy powołana została specjalna komisja lorda Huttona, które zbadać miała m.in. rolę ministerstwa obrony w ujawnieniu nazwiska informatora BBC. Na tym tle między rządem a BBC rozgorzała prawdziwa wojna. Ten pierwszy zarzucał medialnej korporacji nierzetelność, BBC zaś obstawała przy swoim, broniąc przy okazji prawa do ochrony tajemnicy dziennikarskiej. Ostatecznie komisja oczyściła z zarzutów premiera Blaira, ustalając, że nie wiedział on o tym, ze raport wyolbrzymia zagrożenie ze strony Iraku. Polskie afery... Prasa w Polsce ma pełne ręce roboty. Afery towarzyszą nam od początku przemian demokratycznych, niestety w Polsce aferzyści raczej nie lądują tam, gdzie w odczuciu społecznym już dawno powinni się znaleźć. Sprawy ciągną się w nieskończoność, wiele niedługo się przedawni i wydaje się, że nikogo ani z lewicy ani z prawicy specjalnie nie martwi ten stan rzeczy. Sądy i prokuratura wydają się bezradne, dzięki czemu populiści zawsze będą mogli skorzystać ze sprawdzonego hasła "rozliczenia z aferzystami". Do normalności trochę nam jeszcze brakuje. Nienormalne jest także to, że większość afer wykrywanych jest w naszym kraju nie przez powołane do tego organy państwowe, lecz przez prasę. Afery FOZZ, Art-B, Polisy i inne spokojnie odchodzą w niepamięć, a wciąż przybywa nowych - afera Rywina, starachowicka, lekowa... Nie sposób ich wszystkich wymienić. ...i polska sprawiedliwość Ironią losu jest to, że bohaterowie ujawnianych w prasie afer - które właśnie się przedawniają - skarżą teraz do sądów dziennikarzy, którzy te afery wykryli! - Już w tej chwili z powództwa negatywnych bohaterów naszych publikacji sądy karne ścigają z całą surowością autorów tekstów. W tym czasie przedawniają się ujawnione przez nas wielkie afery gospodarcze. Na przykład przed sądem gdańskim zmierza ku przedawnieniu proces oskarżonych w sprawie Digitalu. Autorów tekstu na jego temat sąd chciał koniecznie sądzić już po trzech tygodniach od publikacji - podkreśla Anna Marszałek, dziennikarka śledcza "Rzeczpospolitej". W powszechnej opinii na wykrycie i ukaranie sprawców wielu afer nie ma co liczyć, ponieważ chowają się oni za bezpiecznym parawanem powiązań politycznych. Nawet ujawniane przez media afery rzadko kończą się wyrokiem skazującym, a jeśli nawet tak się dzieje, pozostaje niedosyt, bo nie wszystkie aspekty zostają wyjaśnione i nie wszyscy odpowiedzialni lądują na ławie oskarżonych. Pocieszające jest to, że może być już tylko lepiej. Jak to się dzieje, że to dziennikarze, a nie organy ścigania, mają większe sukcesy w demaskowaniu przestępców? Czy dziennikarze śledczy to hieny walczące o wierszówkę, czy ludzie wypełniający swoją misję? Czy media w Polsce są naprawdę wolne? Rozmawialiśmy o tym z naszym gościem - Andrzejem Krajewskim, dyrektorem Centrum Monitoringu Wolności Prasy. Zobacz relację z czata.