Prokuratura bada, czy ksiądz nakłaniał lekarkę do pozbawienia życia tej dziewczynki. Mężczyzna towarzyszył w szpitalu ciężarnej kobiecie. Miała ona przez trzy dni odmawiać poddania się cięciu cesarskiemu, choć doradzali to lekarze, obawiający się o życie dziecka w związku z uszkodzeniem łożyska. Ostatecznie jednak zgodziła się na zabieg i dziecko urodziło się zdrowe. Mężczyzna miał jednak ze złością przyjąć fakt szczęśliwych narodzin, a potem podejść do jednej z lekarek i zapytać, czy można zrobić coś, żeby dziecko nie żyło. Po pismach z policji, prokuratury i szpitala losem dziewczynki zajął się Wydział VI Rodzinny częstochowskiego Sądu Rejonowego. Jak poinformował prezes Ryszard Myrda, natychmiast wyznaczono kuratora, który zbadał już sytuację zarówno w szpitalu, gdzie wciąż przebywają matka i dziecko, jak i w rodzinnym domu kobiety. - Ta wstępna ocena pozwala na uspokajające wnioski - matka interesuje się losem dziecka. Nie ma podstaw do gwałtownej interwencji ograniczającej jej władzę rodzicielską. Zarówno ona, jak i córka potrzebują teraz spokoju - powiedział prezes Myrda. Zaznaczył, że to zaledwie początek postępowania, a sytuacja rodzinna dziewczynki będzie nadal monitorowana, oceni ją jeszcze m.in. kurator z gminnego ośrodka pomocy społecznej. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Robert Wypych poinformował, że w sprawie wciąż nie postawiono nikomu zarzutów. Za nakłanianie do zabójstwa kodeks karny przewiduje karę dożywotniego więzienia. Ksiądz - według relacji jego przełożonych - zaprzecza jakoby był ojcem dziecka. Twierdzi, że jedynie pomagał kobiecie będącej w trudnej sytuacji oraz że jego słowa wypowiedziane do lekarki zostały przekręcone. Sprawę bada też Kuria Archidiecezjalna w Częstochowie. Do czasu jej wyjaśnienia ksiądz został zawieszony w obowiązkach proboszcza, a do pełnienia posługi w parafii wyznaczono innego kapłana.