Za miejsce schronienia wybrałem historię, a mając wszystkiego dość (a tak naprawdę gubiąc się, kto jest koalicją a kto opozycją i na dodatek kto z kim gra, a kto oszukuje) rzuciłem się na półkę z książkami Waldemara Łysiaka. Ślepy los skierował mój wzrok na "Empirowy pasjans" - dobry wybór, pomyślałem, sądząc, że kto jak kto, ale Łysiak nie zatruje mojego myślenia jakąś łże-wizją czy nie daj Boże wmanewrowaniem w złowrogi układ. Niestety, zanim dane mi było zagłębić się w historie napoleońskich służb policyjno - wywiadowczych natrafiłem na wiersz Krzysztofa Gąsiorowskiego "Tamten". Chciałoby się sarkastycznie powiedzieć, że po jego lekturze już niczego nie widzi się tak jak przedtem, dlatego pozwolę sobie go zacytować: Mali chłopcy zawsze chcą być żołnierzami. Indianamiich końmi i prerią. Strażakami, którym wolno oglądaćpożar. Panem kominiarzem. Albo ObywatelemPrezydentem (...)rosną, starzeją się. Bywają żołnierzami, Indianami,strażakami, kominiarzami, prezydentami. Miewają jużswoje komże, wielkie łyżki, psy i okręty. A jednaktak naprawdę chcą jedynie być kimś innym. I zadręczająsię tym do śmierci... Czytałem te wersy kilka razy podkładając kolejnych "małych chłopców" naszej polityki, buńczucznie wygłaszających ich kolejne śmieszne teorie i recepty na wszystko. A wszystko to pod maskami mężnych "żołnierzy", walecznych "Indian" czy odważnych "strażaków". Niestety, zazwyczaj szybko się nudzą kolejnymi odsłonami i wracają do marzenia o "byciu kimś innym". Na dodatek, inaczej niż w wierszu, swoimi marzeniami i snami zadręczają częściej innych niż siebie. Ostatnie zamieszanie z wyborami dowodzi, że nawet tak ważne wydarzenie - przynajmniej dla sporej części Polaków - jak przyjazd papieża może być wykorzystane jako tzw. przyspieszacz uwalniający chęć ogłoszenia kolejnych politycznych marzeń. I choć Łysiak uważa, że biedny jest ten, kto nie jest "dorosłym małym chłopcem" pragnącym być Napoleonem, to jednak będę się upierał, że w Polsce ani nie mamy do czynienia z projekcją wielkich marzeń, ani z graczami choćby na miarę opisanych przez Łysiaka bohaterów "Empirowego pasjansa". Mamy raczej do czynienia z coraz mniej zrozumiałą walką z wszystkimi i na każdym froncie. Z obrażaniem politycznych przeciwników i grzebaniem w życiorysach. Choć osobiście lubię, kiedy polityka jest różnobarwna, kiedy zaskakuje i podnosi ciśnienie, to nie znoszę sytuacji, w których "mali chłopcy", uważając, że mają przepis na powszechne szczęście, chcą mnie nim obdarować nawet na siłę. Zawsze wtedy się pocieszam, że Napoleon, choć sam był geniuszem i na dodatek otaczał się wybitnymi strategami pracującymi "tajnie i jawnie" na rzecz realizowania jego planów i marzeń ostatecznie jednak przegrał. To przestroga, nie tylko zresztą dla "małych chłopców".