Zwolennicy opozycji zgromadzili się na stadionie w środę wieczorem (czasu miejscowego), inaugurując kampanię na rzecz bardziej przejrzystej ordynacji wyborczej. Byli ubrani na czarno, a napisy na ich koszulkach głosiły m.in.: "Demokracja umarła" i "Malezyjczycy, bądźcie silni". "Reformy, reformy" - skandował tłum, który zgromadził się mimo uporczywej mżawki oraz ostrzeżeń policji, że organizatorzy nie uzyskali zezwolenia na wiec. - To dopiero początek walki między narodem a nielegalnym, skorumpowanym i aroganckim rządem. Będziemy walczyć i nigdy się nie poddamy - mówił Anwar Ibrahim, szef głównej opozycyjnej koalicji o nazwie Sojusz Ludowy (PR). W wyborach parlamentarnych 5 maja Sojusz Ludowy przegrał z rządzącą od ponad 50 lat koalicją Front Narodowy (BN), na której czele stoi premier Najib Razak. BN zdobył w nich 133 na 222 miejsca w parlamencie, a PR - 89 miejsc. Opozycja oskarża władze o oszustwa wyborcze, w tym manipulowanie granicami okręgów, zwożenie wyborców do wybranych lokali wyborczych i fałszowanie kart do głosowania. Ugrupowanie Anwara Ibrahima zamierza w sądzie zaskarżyć wyniki dotyczące obsadzenia co najmniej 30 mandatów. Było to już trzynaste zwycięstwo wyborcze BN z rzędu, jednak po raz pierwszy od ponad pół wieku sprawowania władzy Frontowi groziła porażka. Długotrwałe rządy Frontu Narodowego uczyniły z Malezji jedno z zamożniejszych państw Azji Południowo-Wschodniej. Krytycy wytykają mu jednak nepotyzm, korupcję, dyskryminację mniejszości etnicznych, np. chińskiej czy indyjskiej, oraz przyczynianie się do rosnącej nierówności społecznej.