Według wcześniejszych doniesień osobnik, który wczoraj wtargnął do przedszkola, został zabity podczas ataku sił specjalnych. Z otoczonego przez policję budynku przedszkola wyprowadzono 25 dzieci i trzy wychowawczynie. Z relacji rzecznika lokalnej policji wynika, że sprawca, którym okazał się 39-letni Tunezyjczyk Neżi Beżawi, został bardzo poważnie ranny i jest umierający. Wszyscy zakładnicy są bezpieczni i czują się dobrze. Rzecznik dodał, że mężczyzna chciał wygłosić oświadczenie do licznie zgromadzonych przedstawicieli mediów i zgodził się opuścić budynek. Postrzelono go, gdy wychodził z przedszkola z dwoma zakładnikami. Porywacz był uzbrojony w rewolwer, dwa granaty, nóż i pojemnik z benzyną. Zażądał samolotu i chciał opuścić Luksemburg bez zakładników i okupu. Wiadomo było, że mężczyzna miał w przeszłości kłopoty ze zdrowiem psychicznym. Nie było jasne, dokąd chciał polecieć. Nie potwierdziły się wcześniejsze wiadomości, jakoby chciał udać się do Libii. W przedszkolu przebywały dzieci luksemburskie, portugalskie, francuskie i jedno niemieckie. W środę wieczorem porywacz uwolnił 16 dzieci, jednej opiekunce udało się uciec. Dzisiaj uwolnił kolejnych czworo dzieci. Beżawi był rozwiedziony. Miał dwoje dzieci - chłopca w wieku 15 lat i 9-letnią dziewczynkę, ale sąd odebrał mu prawo do opieki nad nimi. Od kilku lat był bezrobotny.