"Kosmiczny mecz" (Space Jam) to połączenie animacji i filmu aktorskiego z 1996 roku, w którym królik Bugs i inni bohaterowie kreskówek Looney Tunes porywają Michaela Jordana, by ten pomógł im wygrać ważny mecz koszykówki. Po ćwierć wieku od premiery produkcja doczekała się sequelu. Światową premierę filmu "Kosmiczny mecz: nowe dziedzictwo" (Space Jam: A New Legacy) zaplanowano na 16 lipca 2021 roku, ale już teraz wiemy, że pewne rzeczy się zmienią. LeBron James zastąpi Michaela Jordana, a animowane postaci z hitu lat 90. przeszły metamorfozę. Niektóre mniejszą, inne większą. Do drugiej grupy zalicza się króliczyca Lola, która w nowej produkcji będzie miała luźniejszy strój, mniej krągłą sylwetkę oraz mniejszy biust. To wystarczyło, by w sieci zawrzało. Lola jako seksbomba W filmie z 1996 roku Lola posiada nadzwyczajne umiejętności koszykarskie, które zapewniają jej miejsce w drużynie Tune Squad. Można byłoby ją uznać za silną kobiecą postać, ale jej talent nie był dla twórców wystarczający. Musiała być jeszcze seksowna. Gdy Lola wchodziła na boisko kołyszącym się krokiem, w tle było słychać gwizdy, a męska część widowni nie była w stanie powstrzymać ekscytacji. Nic dziwnego - w końcu jej postać została skrojona według wzorca kobiecości, który ma cieszyć męskie oko. Wyeksponowane piersi, okrągłe biodra, wąskie wcięcie w talii, długie nogi i zalotne spojrzenie - Lola kipiała seksapilem. Lola jako zwykła postać z kreskówki W najnowszej produkcji twórcy animacji całkowicie odeszli od pierwotnego wizerunku Loli i postanowili położyć nacisk na inne wartości niż wygląd. Nowa postać nie jest już skąpo ubrana, tylko nosi luźne ciuchy, które skrywają jej kształty. Biust jest wyraźnie mniejszy, podobnie jak wcięcie w talii i biodra. Nogi nie wyglądają już jak u supermodelki, tylko... postaci z kreskówki. Lola ma pewne siebie spojrzenie, a jej siła nie wynika z wyglądu. 25 lat przemian społecznych spowodowały, że osoby tworzące nową wersję, wzięły sobie do serca zarzuty o nadmierną seksualizację postaci z 1996 roku. Malcolm D. Lee, reżyser filmu "Kosmiczny mecz: Nowe dziedzictwo", w wywiadzie dla Entertainment Weekly odniósł się do tej zmiany: Reakcje podzieliły fanów Kiedy Warner Bros zaprezentował zdjęcia z filmu "Kosmiczny mecz: nowe dziedzictwo" w sieci zawrzało. Największe emocje wzbudziła odświeżona postać króliczycy Loli. Część osób uznała, że to krok naprzód w walce z nadmierną seksualizacją, innym ta zmiana bardzo się nie spodobała. Ci drudzy narzekają nie tylko na zbytnią poprawność polityczną twórców nowej wersji, ale też na to, że zabijają oni ich dziecięce wspomnienia. Wśród protestujących sporo jest ludzi, których dzieciństwo przypadło na lata 90. Jednym z przeciwników metamorfozy Loli jest poseł Konfederacji - Artur Dziambor, który zamieścił na Twitterze grafikę zestawiającą Lolę z dużymi piersiami (fani wytknęli mu, że to fanart, a nie postać z 1996 roku) z jej nowym wydaniem i napisał: Lola z Kosmicznego Meczu: jeżeli pamiętasz tę pierwszą, miałeś za***iste dzieciństwo, jeżeli dopiero poznasz tę postać w drugiej części, żyjesz w dyktaturze politycznej poprawności. >>Kto Wrobił Królika Rogera<< pewnie też dziś by nie przeszło. Ech..." Ale to nie koniec kontrowersji wokół filmu "Kosmiczny mecz: nowe dziedzictwo". Jak donosi portal "Deadline", reżyser Malcolm D. Lee zadecydował również o usunięciu z fabuły postaci skunksa Pepé Le Swąda - jednego z głównych bohaterów pierwszej części "Kosmicznego Meczu". Twórcy filmu nie odnieśli się jeszcze do tej decyzji, ale może to być związane z oskarżeniami o propagowanie molestowania i gwałtu, jakie coraz częściej padają pod adresem tej postaci. Głośnym echem odbiła się w sieci opinia Charlesa M. Blowa, dziennikarza "The New York Timesa", który stwierdził, że skunks z serii Looney Tunes normalizuje gwałt. O co chodzi z tą seksualizacją? Seksualizacja to zjawisko dostrzeżone w latach 90. XX w. W jej wyniku wartościowanie drugiej osoby oraz samej czy samego siebie dokonywane jest przez pryzmat atrakcyjności seksualnej. Innymi słowy wartość osoby wynika z jej atrakcyjności seksualnej do tego stopnia, że wyklucza inne cechy. Atrakcyjność fizyczna oznacza bycie seksownym, co może prowadzić do uprzedmiotowienia. Seksuolożka Aleksandra Żułkowska w swoim artykule "Granica między seksualnością a seksualizacją" podkreśla, że w dzisiejszych czasach każdy może stać się obiektem seksualizacji, czemu jak nigdy wcześniej sprzyja otoczenie. Na szklanym ekranie przedstawiany jest świat zdeterminowany męskim sposobem odbioru seksualności - kobiety są atrakcyjne i często wyzywająco ubrane. Reklamy, media i rówieśnicy zachęcają do nieustannego bycia sexy. Dziewczęta z takich wzorców uczą się kobiecych ról i szybko dowiadują się, że jeśli im sprostają, odniosą określone korzyści. Kiedy jednak się im nie podporządkują - spotkają się z dezaprobatą, odrzuceniem, a nawet przemocą. W ten sposób utrwala się błędne rozumienie kobiecości. Ekspertka podkreśla, że narzucona z góry seksualność ma negatywne konsekwencje. Nie tylko destrukcyjnie wpływa na zdrowie psychiczne i fizyczne, ale też na postawy i przekonania. Prowadzi do samouprzedmiotowienia, tak powszechnego u dziewcząt i kobiet, które zaczynają traktować swoje ciało jako przedmiot pożądania innych osób. Badaczki Amy Slater i Marika Tiggemann zaobserwowały, że już 12-latki bardziej skupiają się na wyglądzie niż możliwościach swojego ciała. Co na to eksperci? Psychoterapeutka Joanna Godecka jest zdania, że kreacje artystyczne kierują się swoimi prawami. - Nie powinniśmy do nich sztywno stosować norm, bo wtedy artyście trudno się swobodnie wypowiedzieć. Postać Loli to zamysł artystyczny, a jej wygląd jest środkiem wyrazu. To, jaka była wcześniej, nadawało jej cechy charakterystyczne, które w nowym wcieleniu uległy zmianie, by stała się aseksualna - tłumaczy. Ekspertka uważa, że burza, jaka się wywiązała w związku ze zmianą tej postaci, wynika m.in. z tego, że kobiety zbyt długo były uprzedmiotowiane, dlatego walczą teraz z każdym przejawem tego zjawiska - nawet, jeśli ma on miejsce w kreskówce. - Problem bierze się z licznych nadużyć wobec kobiet, czyli naruszania ich godności poprzez uprzedmiotowienie. Jednak kobiece, nagie ciało, na przykład w reklamie, używane jako "przyciągacz uwagi" to coś innego niż konkretna postać w filmie lub kreskówce. Kiedy pozbawimy Lolę przerysowanej kokieterii i zadziorności, pozbawiamy ją jednocześnie charakteru. Wyobraźmy sobie Wonder Woman w rozciągniętym dresie - wyjaśnia Joanna Godecka. Psychoterapeutka tłumaczy, że problem dewaluowania kobiet oraz narzucania im określonych wzorców jest głębszy i w tym kontekście afera z Lolą nie ma większego znaczenia. - Mnie osobiście bardzo razi każda forma dewaluowania kobiet, a narracja wyznaczająca nam odgórnie miejsce w świecie, społeczeństwie i rodzinie wzbudza mój zdecydowany opór - nie kryje oburzenia Joanna Godecka. - Mam wrażenie, że nie chodzi o rozmiar stanika, jaki nosi Lola, ale o to, jak my kobiety czujemy się w otaczającej nas rzeczywistości. Kiedy zagości w niej szacunek, polityczna poprawność nie będzie aż tak ważna, a kreskówki przestaną zajmować publiczną uwagę. Innego zdania jest Patrycja Wonatowska, seksuolożka i terapuetka z Instytutu Pozytywnej Seksualności. - Zdaję sobie sprawę, że zmiany, jak w przypadku Loli, mogą wzbudzać kontrowersje. Zwłaszcza, że jest to kontynuacja i mamy fanów, którzy mają swoje sympatie i upodobania. Metamorfoza dotyczyła charakterystycznych cech tej postaci i pewnie stąd cała dyskusja - wyjaśnia ekspertka. - Ja jednak jestem za różnorodnością, dlatego tego typu zmiany bardzo mi się podobają. W filmach zaczęły pojawiać się postacie o różnych kolorach skóry, w tle coraz częściej widać tęczę itd. Takich "obostrzeń" jest coraz więcej i myślę, że mają one dobre konsekwencje, bo niejako podprogowo przekazują nam informację, że to jest naturalne i normalne. Z mojej perspektywy gabinetowej widzę, że gdy dopuszczamy różnorodność, to funkcjonowanie ludzi się poprawia. Patrycja Wonatowska podkreśla jeszcze jeden ważny aspekt, a mianowicie tendencyjność w przedstawianiu postaci kobiecych i męskich w kulturze masowej. - Warto zwrócić uwagę na pewną nierówność. Postaci męskie są różnorodnie prezentowane i jeśli któraś ma talent, to on wysuwa się na pierwsze miejsce. Natomiast postać kobieca musi mieć i talent, i wyglądać, bo w przeciwnym wypadku ma mniejsze szanse, żeby się przebić - tłumaczy seksuolożka. Według ekspertki nawet oglądanie niewinnej kreskówki może mieć fatalne konsekwencje. Popiera tę opinię swoim doświadczeniem wyniesionym z gabinetu i pracy z pacjentami. - Wyzywająca postać z kreskówki może mieć szkodliwe działanie, bo sprzyja postrzeganiu świata przez pryzmat stereotypów - przestrzega Patrycja Wonatowska. - Do mojego gabinetu trafia wiele osób wychowanych na bajkach Disneya, które choć fajne i wspominamy je z sentymentem, wprowadziły do naszego życia wiele szkodliwych przekonań i stereotypów. W konsekwencji mamy wiele zależnościowych związków zbudowanych na przekonaniu, że trzeba z kimś być. W końcu on jest przystojnym księciem na białym koniu, a ona księżniczką i tworzą razem cudowną parę. Nie ulega wątpliwości, że to przede wszystkim rodzice są odpowiedzialni za wychowanie swoich dzieci, ale w dzisiejszych czasach nie mają oni wystarczającej siły przebicia - ich głos jest często zagłuszany przez otoczenie. Dlatego tak ważne jest, by również media propagowały właściwe wzorce. - Jeśli nie będziemy pokazywać dziewczynkom różnorodności, to jak one ją nabędą? Rodzice owszem, wychowują dzieci, ale nie tylko oni biorą w tym udział - mamy szkołę, grupę rówieśników czy media. Rodzice nie mają wystarczającej siły przebicia, by przekazać odpowiednie wzorce lub zmienić istniejące, bo po prostu są w mniejszości - nie ma wątpliwości ekspertka. I na koniec dodaje: - Przecież mężczyźni nie są chyba tak szablonowi i nie wszyscy chcą tego samego? A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy mniej kobiece kształty Loli to objaw nadmiernej poprawności politycznej, czy może krok naprzód w walce z seksualizacją? Zobacz również: Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ>>>