Dowódca wojska litewskiego generał Valdemaras Rupszys zaznaczył, że obecnie "siły są skoncentrowane w odpowiednich miejscach, a ich czas reagowania został skrócony, aby zapewnić szybkie działania w przypadku wystąpienia zagrożenia". W reakcji na sytuację bezpieczeństwa w regionie według Rupszys "w tym roku przyśpieszono też m.in. odnowienie umiejętności żołnierzy rezerwy". Około 750 rezerwistów rozpoczęło szkolenia już przed kilkoma tygodni. Kolejnych 1,2 tys. rezerwistów zostanie powołanych w lutym. Nie ma bezpośredniego zagrożenia W ocenie dowódcy wojska litewskiego obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju ze strony Białorusi. Wyraża on jednak "głębokie przekonanie", że po ćwiczeniach na Białorusi część wojsk rosyjskich pozostanie tam. "Jakie jednostki pozostaną lub jakie siły pozostaną, to już inna kwestia. (...) Gdyby pozostały tam jednostki logistyczne, obrony przeciwlotniczej i inżynieryjne, zmieniłoby to zasadniczo sytuację na Białorusi" - uważa generał. Szef Komitetu Wojskowego NATO admirał Rob Bauer, który w poniedziałek przebywał w Wilnie powiedział, że Sojusz na razie nie widzi, by Rosja zamierzała zaatakować państwo należące do NATO. - Na razie nie widzimy żadnych rzeczywistych zamiarów zaatakowania przez Rosję państwa należącego do NATO, czy to bezpośrednio, czy z terenu Białorusi - powiedział podczas konferencji prasowej Rob Bauer. Wskazał też, że Sojusz dokonuje "systematycznego przeglądu własnych przygotowań, aby upewnić się, że Rosja rozumie, że wszelkie działania, jakie podejmie przeciwko NATO, będą miały poważne konsekwencje" - powiedział Bauer, dodając, że na Białorusi jest już około 30 tys. rosyjskich żołnierzy.