Wyemitowany w ubiegłym tygodniu trzyczęściowy film publicznej telewizji niemieckiej ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie" ("Unsere Mtter, Unsere Vter"), pokazuje II wojnę światową oczami pięciorga młodych przyjaciół z Berlina. Jak podano w komunikacie TVP przekazanym w środę, w swym liście prezes TVP wyraził zaniepokojenie treścią i formą przedstawienia polskich wątków w tej produkcji ZDF, przede wszystkim krzywdzącymi i fałszywymi uproszczeniami w obrazie historycznym Polski i żołnierzy Armii Krajowej, którzy w ujęciu twórców serialu kierowali się antysemityzmem, nienawiścią i pogardą dla Żydów. "To wyobrażenie nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną i dlatego musi zostać potępione i odrzucone" - napisał prezes Juliusz Braun. "Na okupowanych przez Niemcy ziemiach polskich najmniejsza pomoc na rzecz Żydów karana była śmiercią. Mimo to wielu Polaków zdecydowało się nieść taką pomoc, zaś Armia Krajowa była nawet do tego zobowiązana przez władze Polskiego Państwa Podziemnego. Gdy tylko to było możliwe, AK bezwzględnie karała tych, którzy wspierali Niemców w realizacji zbrodniczego planu Zagłady Żydów. Tymczasem z serialu wyłania się przeciwny, całkowicie fałszywy obraz" - podkreślił. "To nie przystoi tak poważnej stacji" Według Brauna, zarówno tego, jak i pozostałych nadużyć nie można wytłumaczyć swobodą artystyczną twórców serialu. "Niestety, "polska" część tak ważnego dla Niemców serialu to "jedna zbyt prosta historia" (eine zu simple Geschichte)" - napisał prezes TVP. "To nie przystoi tak poważnej stacji, jaką jest zaprzyjaźniona ZDF" - ocenił. Stanowisko w sprawie serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" zajął w środę także Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej. "Mamy prawo i obowiązek domagać się poszanowania faktów i nie zastępowania ich reżyserskimi konfabulacjami, zwłaszcza przy wydarzeniach związanych z II wojną światową" - napisano w stanowisku. "Oczekujemy od polskich władz i instytucji podjęcia skutecznych działań w tej skandalicznej sprawie" - zaznaczono. Przypomniano, że Armia Krajowa stanowiła zorganizowaną część Polskich Sił Zbrojnych podległych legalnemu Rządowi Rzeczypospolitej, oraz że panowała w niej dyscyplina wojskowa. "Żadna struktura Polskiego Państwa Podziemnego nie wydała ani jednego rozkazu dyskryminującego naszych żydowskich współobywateli" - podkreślono. Przywołano m.in. postać rotmistrza Witolda Pileckiego, misję Jana Karskiego i działalność "Żegoty". "Bild" określił Armię Krajową mianem "polskich nacjonalistów" Losy jednego z bohaterów "Naszych matek, naszych ojców", Żyda Viktora, posłużyły autorom filmu do przestawienia polskich partyzantów z Armii Krajowej jako zdeklarowanych antysemitów. Podczas transportu do niemieckiego obozu Auschwitz Viktor ucieka i znajduje schronienie w oddziale partyzanckim. Bierze udział w licznych akcjach zbrojnych, imponując innym członkom oddziału odwagą. Jednak gdy wychodzi na jaw, że jest Żydem, musi opuścić oddział, w którym antysemickie poglądy są na porządku dziennym. Wcześniej AK-owcy zatrzymują niemiecki pociąg, ale gdy okazuje się, że w środku są Żydzi, pozostawiają wagony zamknięte. "Byłeś dobrym żołnierzem, ale gdy okazało się, że jesteś Żydem, nic dla ciebie nie mogę zrobić" - mówi dowódca oddziału. W odruchu solidarności AK-owiec daje jednak niemieckiemu Żydowi nabity pistolet, życząc mu, by przetrwał wojnę. Niemiecki tabloid "Bild", pisząc o tym epizodzie, określił Armię Krajową mianem "polskich nacjonalistów". "Antysemityzm był w ich szeregach ekstremalnie rozpowszechniony" - napisał. "W Europie Wschodniej antysemityzm był bardzo powszechny, co ułatwiło nazistom wymordowanie Żydów" - napisano w "Bildzie". Ambasada RP w Berlinie skierowała do redakcji gazety list protestacyjny. Tocząca się od tygodnia w mediach niemieckich zacięta dyskusja wywołana filmem dotyczy odpowiedzialności zwykłych Niemców za zbrodnie wojenne. Sugerowany przez twórców filmu antysemityzm AK nie odgrywa w tej debacie większej roli