Czy gra antyklerykalną nutą to dobry sposób na zdobycie poparcia w takim kraju, jak Polska? - Nigdy dotąd nie był to dobry sposób. Polska jest krajem o silnych katolickich korzeniach, choć nie mam wątpliwości, że istnieje u nas rozdział państwa od Kościoła. Natomiast w Hiszpanii katolicy też stanowili albo nadal stanowią większość, a pomimo to przeforsowano tam ustawy o związkach homoseksualnych i inne, idące dalej niż w krajach, gdzie odsetek osób wierzących jest mniejszy. W Polsce lewica szuka wszelkich sposobów na podkreślenie swojej obecności, ale czy mamy do czynienia z przełomowym momentem i odejściem Polaków od wartości chrześcijańskich, czy z wydmuszką związaną z tym, co dzieje się wokół krzyża? Pamiętajmy, że lewica niewiele może. Dotąd zresztą raczej dbała o relacje z Kościołem, czego najlepszym przykładem była polityka Aleksandra Kwaśniewskiego. W takim razie Grzegorz Napieralski może stracić poparcie, które zdobył w czasie kampanii wyborczej. - Istnieje takie ryzyko, tak samo zresztą jak w wypadku PiS obrysowującego swój twardy elektorat. Napieralski pozycjonował się na polityka, który łączy, a teraz zaczyna dzielić. W dodatku może zrazić do siebie tych, którym bliskie są lewicowe wartości, ale którzy chodzą do kościoła, bo nie należy zapominać, że tacy są. Trzeba zadać pytanie, czy SLD przyjęło antyklerykalny kurs ad hoc, na fali tego, co dzieje się na Krakowskim Przedmieściu, czy ktoś - czego wymaga profesjonalizm - zrobił badania, z których wynikło, że ryzyko utraty elektoratu jest minimalne. Na początku lat 90. wybuchła w Polsce fala antyklerykalizmu. Część komentatorów uważa, że nastroje zmierzają obecnie w podobnym kierunku. - To przedwczesne porównania. Takie nastroje występują cały czas w części społeczeństwa, ale nie nastąpiło nic, co mogłoby je nasilić. Kościół nie zrobił ostatnio niczego, co mogłoby zrazić do niego ludzi. Ale nastroje zawsze mogą się zmienić.