Przechadzając się wzdłuż koryta słynnej Loary, tuż przy jej ujściu do Oceanu Atlantyckiego, można natknąć się na niecodzienny widok. Dom stojący pośrodku rzeki z pewnością rodzi wiele pytań, wśród których prym wiodą: "Jak?" i "Po co?". Na pierwszy rzut oka La maison dans la Loire, czyli z francuska "Dom w Loarze" wygląda jak przykra pamiątka po wielkiej powodzi albo owoc fatalnego błędu planowania budowlańców. Nic z tych rzeczy. Nie pomyłka, nie pozostałość z klęski żywiołowej - obiekt ten to nic innego jak dzieło sztuki. I prawdopodobnie bardzo drogi żart z niektórych przedstawicieli branży nieruchomości. W 2007 roku w ramach francuskiego biennale Estuaire zaproszono do współpracy kilku artystów, którzy mieli stworzyć duże instalacje inspirowane Loarą, jej historią i działalnością ludzi w jej pobliżu. Jean-Luc Courcoult postanowił więc opracować dokładną replikę dawnej gospody z Lavau-sur-Loire, leżącego w pobliżu ujścia rzeki, w skali 1:1 i umieścić ją, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, w nurcie Loary. Co ciekawe, oryginalny budynek dalej stoi w miasteczku, tyle że dzisiaj funkcjonuje jako piekarnia i naleśnikarnia. Gdyby mało było tego, że dzieło Francuza przypomina zupełnie prawidłowy, na wpół zatopiony i porzucony dom, to każdej nocy w jednym z pokojów... włącza się światło. Zaraz po umieszczeniu obiektu, zaczęły się problemy. Silny nurt Loary spowodował wyraźnie pochylenie budynku. Pojawiło się też zagrożenie, że woda całkowicie go przewróci. Na prośbę artysty miejscowa firma zajmująca się podnoszeniem i złomowaniem wraków zmieniła lokalizację instalacji, przesuwając go w miejsce, w którym prąd jest słabszy. Następnie pracownicy przymocowali obiekt do skalistego dna gigantycznymi śrubami. Courcoult kazał zostawić jednak La maison dans la Loire w nieco pochylonej pozycji. Autor projektu twierdzi, że jest to hołd dla zarówno dla historii malowniczego Lavau-sur-Loire, jak tego, co rzeka dała mieszkańcom miasteczka. Niektórzy jednak dostrzegają w jego dziele pewną ironię i swego rodzaju protest. Brzegi Loary są bowiem łakomym kąskiem dla przemysłu budowlanego, którego przedstawiciele z chęcią zabudowaliby ich każdy metr kwadratowy. Postawienie "domu" w tym właśnie miejscu miałoby być pstryczkiem w nos deweloperów i pokazaniem, że ich chciwość sięga tak daleko, że gdyby mogli, to zaczęliby budować nawet i w korycie rzeki.