- Irena Kwiatkowska swoim długim i pięknym życiem łączy kilka teatralnych epok - teatr przedwojnia, wtedy przecież debiutowała, i kilka dekad czasu powojennego. W każdej z nich umiała znaleźć swoje artystyczne miejsce, nigdy nie zastygając w jednej estetyce. Mówi się o niej "Mistrzyni śmiechu" - bo wszyscy pamiętamy jej występy w Kabarecie Starszych Panów, w Dudku, w popularnych telewizyjnych serialach - od "Wojny domowej" aż po "Czterdziestolatka" - przypomina Mościcki. Według niego, "ta - życzliwa przecież opinia, świadcząca o uwielbieniu artystki - jest krzywdząca. Irena Kwiatkowska jest wielką - a nigdy nie wykorzystaną tak, jak sobie na to zasłużyła - aktorką dramatyczną". "Jej wielka sceniczna inteligencja, zmysł i naturalne wyczucie groteski, deformacji świata przy aktorskim warsztacie wywodzącym się z najlepszej polskiej szkoły realistycznej - każą sądzić - mówi - że byłaby wspaniałą aktorką witkacowską. I szkoda, że nikt tej szansy Kwiatkowskiej nie dał". - Możemy jednak wciąż cieszyć się jej obecnością wśród nas. "Zielona Gęś" w Teatrze Polskim od siedmiu lat gromadzi wierną Kwiatkowskiej publiczność, przypomina o Gałczyńskim - i polskim kabarecie literackim, zjawisku, które trzy dekady temu odeszło bezpotomnie - zaznacza Mościcki.