Ilona przyjechała do Belfastu trzy lata temu. Ma 23 lata, jest drobną, atrakcyjną blondynką o dużych brązowych oczach i zmysłowych ustach. Na spotkanie z nią umawiałam się kilkakrotnie, zawsze w ostatniej chwili zmieniała zdanie. W końcu dała się przekonać. Historia, jakich wiele... - Tylko nie pytaj mnie o moralność i inne takie rzeczy - zaznaczyła na początku. - To nie powinno nikogo obchodzić, robię to tylko dla pieniędzy. Mam dosyć biedy. Bieda przygnała ją na Wyspy. Pochodzi z niewielkiej miejscowości na wschodzie Polski. Po skończeniu szkoły średniej nawet nie myślała o żadnych studiach, tylko zaczęła szukać pracy, bo w domu się nie przelewało. Zresztą dzisiaj też nie chce o tym mówić. - Cieszę się, że moi młodsi bracia mają teraz trochę lepiej, niż ja miałam - mówi. - To właśnie jeden z plusów mojej pracy, że mogę im pomóc. Wcześniej jednak była praca "na taśmie". Po kilku miesiącach nocnych zmian, łapania nadgodzin i szukania jeszcze jakichś dodatkowych zajęć, by dorobić i pomóc rodzinie w Polsce wyjść z długów miała dość. - Długo nad tym myślałam - opowiada, uważnie dobierając słowa. - Starałam się podejść do tego, jak do problemu biznesowego. Policzyłam plusy i minusy i uznałam, że warto. Pieniądze to jednak najlepsza motywacja, kiedy pozna się ich brak. Sama znalazła ogłoszenie Polki, która prowadziła nabór do agencji. Zadzwoniła, umówiła się na spotkanie. - Byłam przygotowana, że potraktują mnie jak towar - mówi. - Martyna dokładnie mnie obejrzała, wypytała o doświadczenia seksualne, pytała o zdrowie. Potem zrobiono mi małą sesję zdjęciową i zarejestrowano w specjalnym portalu. Teraz tylko czekam na telefon z miejscem i czasem spotkania. Przyznaje, że dla wielu miejscowych jest bardziej smakowitym kąskiem niż jej lokalne "koleżanki po fachu". Kilka razy zdarzyło się jej, że "zamówił ją" Polak. Wtedy udawała, że "wschodnia Europa", wskazana w Portalu to nie Polska, tylko Litwa... O przyszłości nie myśli, podobnie jak o budowaniu sobie "normalnego" życia. - Teraz stać mnie na wszystko - mówi. - Nie muszę się przed nikim z niczego tłumaczyć, czuje się wolna. I poznaję, jacy są naprawdę faceci... Miłość za pieniądze w Belfaście Statystycznie najczęściej na prostytucję decydują się kobiety mające trudną sytuację materialną (61 proc.), rzadziej decydują się na nią z chęci szybkiego zysku, zarobku (17 proc.). Ponad 30 proc. kobiet, które uprawiają prostytucję, jest w wieku około 20-25 lat. Gdyby nie było zapotrzebowania, to nie byłoby też problemu prostytucji. Określenie "najstarszy zawód świata" nie wzięło się znikąd. Życie na emigracji pozwala zaś na zachowania, które w "rodzinnych stronach" nigdy by wielu nie przyszły do głowy. Mimo pozornej pruderii i podkreślanej moralności, tutejsze społeczeństwo jest otwarte na sprawy seksu. Dla polskich emigrantów często jednak nieprzekraczalną barierą w szukaniu przygód jest problem języka. Stąd też poszukiwania płatnej miłości. Na polskim forum Belfastu wątek o tym gdzie można znaleźć prostytutki w stolicy Irlandii Północnej, jest jednym z najbardziej popularnych, a opowieści o miejscach, gdzie stają "szanowne panie" lub osławionych "myjniach samochodowych" stają się już powoli emigracyjnymi legendami. Prawda jest jednak taka, że najłatwiej znaleźć takie kontakty w internecie. Nie trzeba się nawet zbytnio natrudzić. Ogłoszenia typu "samotna czeka" lub "wolna szuka" z namiarami w Irlandii Północnej znaleźć można w większości polonijnych ogłoszeniowych portali. Po drugiej stronie słuchawki trafiliśmy akurat na dość konkretną panią, która dość beznamiętnym głosem opowiedziała nam co i za ile. Ceny kształtowały się od 50 funtów w górę. Lokalizacja: niedaleko Belfastu. Facet do towarzystwa Z Marcinem (imię zmienione) spotykam się w The Apartment. Jest wczesne popołudnie, środek tygodnia. W lokalu mały ruch, ale Marcin czujnie patrzy na wchodzących i wychodzących gości. Bardzo dobrze prezentujący się dwudziestokilkulatek popija sok pomarańczowy. - Alkohol generalnie źle wpływa na formę - mówi. Ubrany w markowe ciuchy, modnie uczesany brunet, opalony. Nie wygląda na Polaka, a po angielsku mówi z akcentem Amerykanina. - Miałem trochę szczęścia, w liceum udało mi się wyjechać na wymianę językową - mówi. - Przekonałem się, że mam talent do języków i zobaczyłem inny świat. Obiecałem sobie, że nigdy już nie wrócę na dłużej do mojego miasteczka. Jak zaczął zarabiać jako męska prostytutka? Marcin obrusza się, kiedy pytam go wprost. - Nie lubię tego określenia, wolę żebyś mówiła facet do towarzystwa - rzuca, lekko zirytowany. A historia początków jego "pracy" jest banalna. Miał świadomość, że podoba się kobietom. Mężczyznom zresztą też. Któregoś wieczoru wybrał się do jednego z modnych klubów w Belfaście. Zaczął flirtować ze starszą od siebie kobietą. W końcu, na zakończenie wieczoru wylądowali w łóżku. Rano jego kochanka szybko wyszła, a on potem znalazł pod poduszką zwitek banknotów. - Na początku poczułem się bardzo dziwnie - mówi. - Pomyślałem jednak, że to może być jakiś sposób na ucieczkę z takiej emigracyjnej niszy. No i pieniądze zarabia się całkiem przyjemnie - żartuje, chociaż nie brzmi to zbyt szczerze. O klientkach opowiada dość oględnie. Ma swój profil na kilku lokalnych serwisach towarzyskich i na brak propozycji nie narzeka. - Przeważnie to panie dobrze po czterdziestce - opowiada. - Cholera, jakbym miał więcej szczęścia, to może trafiłbym na taką Iris Robinson i byłbym już ustawiony - znów żartuje. Ale i tak chyba teraz nie narzeka. Za spotkanie bierze "stówkę", jeśli ma trwać ono cała noc, to negocjuje kwotę. Jak sam mówi, zależy to też od podejścia klientki... Na Wyspach jest od czterech lat. Najpierw pracował jako barman w Londynie, potem na chwilę wrócił do Polski, ale szybko zniechęcił się do szukania pracy nad Wisłą i spróbował tym razem w Irlandii. Najpierw był Dublin i praca w hotelowej administracji, ale kiedy rozstał się ze swoją dziewczyną postanowił zmienić miasto. Trafiło na Belfast. Tutaj też zaczynał od pubu, potem trafił do jednego z banków, potem była inna administracyjna praca. - Przecież nie powiem ci dokładnie, gdzie pracuję oficjalnie - patrzy na mnie z lekkim rozbawieniem. - Tu naprawdę większość Polaków się zna lepiej lub gorzej, a nie chcę, by nagle wszyscy się dowiedzieli, co robię. I tak połowa znajomych uważa mnie za geja, bo nie mam dziewczyny i dbam o siebie... Mówi, że dodatkowe zajęcie pozwala mu żyć na całkiem niezłym poziomie. Wynajmuje apartament w miejscu, gdzie na pewno nie spotka polskich sąsiadów. Odkłada na przyszłość. Czy planuje skończyć z tym biznesem? - Na pewno kiedyś tak, ale jeszcze nie teraz - mówi. Nie zawsze się opłaca Patrząc na rynek męskiej "płatnej miłości", Marcin jest niewątpliwie szczęściarzem. Jeśli wierzyć jego słowom, jego klientami są tylko kobiety. Tymczasem heteroseksualni panowie sprzedający swe ciało w kontaktach homoseksualnych, zdaniem niektórych seksuologów, w tym Wiesława Czernikiewicza, wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, nie będą już w stanie zbudować normalnych związków z kobietami. Płatna miłość ma swą wysoką cenę. Dorota Sołtysiak