Konflikt między Cezarym Kucharskim a Robertem Lewandowskim staje się powoli medialnym spektaklem. Sprawa nabrała zupełnie nowego wymiaru po publikacji "Super Expressu", który donosi o rzekomym szantażu, jakiego wobec zawodnika dopuścić miał się jego niedawny menadżer (o genezie i istocie sporu przeczytasz TUTAJ). Obie strony zapowiedziały dochodzenie swoich racji na drodze sądowej. Łukasz Żurek, Interia: Jakie będą koszty tej wojny i dla kogo okażą się bardziej dotkliwe? Grzegorz Kita: - Stracą na tym obie strony. To wojna, w której nie będzie wygranych. Wydaje mi się jednak, że więcej może stracić na tym Robert Lewandowski. Jego wizerunek jest - ogólnie rzecz biorąc - wręcz krystaliczny. Kiedy pojawiają się takie rewelacje jak teraz, i są chociażby lekko udokumentowane albo noszą znamiona wiarygodności, to zawsze na tak krystalicznym wizerunku taka skaza odbija się jednak znacznie mocniej i znacznie wyraźniej. Cezary Kucharski ma natomiast wizerunek takiej osoby, która w mniejszym lub większym stopniu często idzie w zwarcia czy stawia kontrowersyjne tezy. W jego przypadku konflikt, o którym mówimy, to nie jest coś, co mogłoby w jakiś radykalny sposób pogorszyć jego wizerunek, bo kontrowersyjność jest w pewnym sensie wpisana w ten wizerunek. Uważam, że to nie pogorszy radykalnie jego wizerunku ogólnego, natomiast może pogorszyć wizerunek biznesowy. Potencjalni partnerzy biznesowi mogą mieć obawy, że któregoś dnia w przestrzeń publiczną trafią i ich sprawy. Co poza - paradoksalnie - krystalicznym wizerunkiem przemawia na niekorzyść Lewandowskiego? - W tej sprawie na pewno problemem jest to, że Kucharski powołuje się na bardzo konkretne rzeczy - mówi o konkretnych kwotach, dokumentach i działaniach konkretnej spółki. Zarzuca nieprawidłowości marketingowo-finansowe. Ale sprawa jest zagmatwana. Chwytliwym podłożem, na którym ta sprawa może się natomiast rozwijać, jest to, że historia piłki nożnej zna bardzo wiele przypadków, w których to właśnie piłkarze, nie wiadomo zresztą dlaczego, pakowali się w dziwne kłopoty - "optymalizacje" podatkowe, oszukiwanie fiskusa, niepłacenie podatków itp. Przecież za oszustwa podatkowe byli skazywani tak słynni piłkarze jak Neymar czy Messi. To jakby nadaje cech wiarygodności tej sytuacji. Obaj panowie w zasadzie milczą. Kucharski w ogóle nie udziela oficjalnych wypowiedzi, z kolei jedyny głos ze strony Lewandowskiego to komunikaty jego służb prasowych. To właściwa strategia działania? - Tak. W przypadku bardzo wielu kryzysów umieć profesjonalnie zamilknąć to naprawdę duża sztuka. Ludzie w naturalny sposób mają ochotę polemizować, przedstawiać swoje racje i kontrargumenty, co wydaje się słuszne, ale w efekcie nakręca konflikt. Często też mają chęć na to, żeby być "bohaterami" mediów, nawet negatywnymi. Bo wtedy są widziani, dostrzegani, o nich się mówi, a nie toną gdzieś tam w niebycie internetu i mediów. To jest jeden element. Drugi jest taki, że - jak powiedziałem - trzeba umieć profesjonalnie milczeć, ponieważ każda dodatkowa "wrzutka" do sprawy - nawet z pozytywnymi intencjami - powoduje, że ta sprawa dostaje dodatkowego paliwa. To czasami ogromne, profesjonalne wyzwanie komunikacyjne, żeby odpuścić sobie kolejne komentarze, oświadczenia, publikacje, tworzenie medialnego story, bo każdy kryzys wygasa znacznie szybciej, jeśli nie dostarcza mu się paliwa. To są dwie prawidłowości wyrastające z jednego PR-owskiego pnia. Pytanie, czy na pewno znajdujemy się w dobrym momencie na milczenie... - Mleko się już rozlało. I wylało się go wystarczająco dużo, żeby ta sprawa żyła własnym życiem. Gdyby ona się nie pojawiła w mediach - a pojawiła się pewnie zgodnie z intencją Kucharskiego, bo to on chyba to upublicznił - mielibyśmy sytuację inną. Kiedy sprawa została upubliczniona, zupełne milczenie po stronie Lewandowskiego nie mogło już nastąpić. Dlaczego? - Przy tak poważnej sprawie - to istotny warunek - zawsze powinno być wystosowane kontroświadczenie - po to, żeby rynek znał opinię drugiej strony i mógł zapoznać się z argumentami albo postawą obu stron. Ale na tym często należy poprzestać, aby nie dolewać medialnej oliwy do ognia. Jak wcześniej powiedziałem, każde kolejne oświadczenie, opinia, nawet z pozytywną intencją, ma niestety funkcję podtrzymywania płonącego ogniska.