Zagadkę jego osoby oraz fakt ówczesnej bezsilności policji przypomniano dziś, akcentując niepokojące dane na temat przestępczości w 2009 roku. Według oficjalnego raportu policji, do antyspołecznych zachowań dochodziło w UK w zeszłym roku co dwie sekundy. Według ankiet przeprowadzonych przez HMIC wśród ofiar takich zachowań w Anglii i Walii, tylko pięćdziesiąt dwa procent pytanych było usatysfakcjonowanymi ze sposobu, w jaki policja poradziła sobie ze zgłoszeniem. Jest oczywistym, iż antyspołeczne zachowanie ma dla policji inny status, niż przestępstwo. Jeśli jednak - jak podają sondaże - aż czterdzieści osiem procent respondentów przyznaje, iż ze względów bezpieczeństwa rezygnuje z chodzenia niektórymi ulicami, rodzi się pytanie, czy aby nie czas na zmiany w sposobie reagowania na wezwania. Na niektórych brytyjskich ulicach kamer więcej jest niż latarni. Nie trzeba jednak naśladowców Kuby Rozpruwacza, aby obywatele nie czuli się bezpiecznie. Wyobraźnia ludzka, zwłaszcza w weekendowe noce, sięga niejednokrotnie albo bardzo niedaleko, albo nie sięga nigdzie, a od tego do przestępstw czy aktów agresji bardzo blisko. Raporty mówiące o ogromnym odsetku zdarzeń antyspołecznych, o których nikt nie zawiadamia i tych, na które policja nie reaguje, bynajmniej sytuacji nie poprawią. Więcej - dla niejednej osoby to dowód, iż w obliczu szacunkowych czternastu milionów takowych zachowań w 2009 roku, z których zgłoszono jedną czwartą, jeden więcej różnicy nie czyni. W raportach o antyspołecznych wybrykach nie chodzi o seryjnych morderców i złodziei, ale o chłopaka z niejednego domu obok, zachowującego się agresywnie pod pubem czy w inny sposób przekraczającego normy. I nie idzie tylko o syna sąsiadów, ale także w dużej mierze o nich samych i o sposób, w jaki reagują na sytuację. Obarczanie winą za powyższe statystyki nieodpowiednio reagującej policji i przypominanie o odwiecznym problemie Wysp, jak zresztą każdego innego kraju pod słońcem, z przestępczością, mija się z celem. To - bez zastanawiania się nad rolą szkoły, wychowania i wpływem autorytetów, tudzież ich brakiem - jak robienie z Kuby Rozpruwacza kozła ofiarnego, odpowiedzialnego za to, co w kryminalnej historii Wysp już było, jest i dopiero będzie. Agnieszka Bielamowicz