Od czasów referendum w 1991 roku, kiedy to 78 procent ludności opowiedziało się za tworzeniem struktur lokalnej władzy, w żaden sposób tego nie badano. Jewhen Żupan, przywódca rady Rusinów na Podkarpaciu twierdzi, że obecnie autonomię poparłoby jeszcze więcej osób, niż 17 lat temu. Inni twierdzą, że ruch Rusinów ma śladowe poparcie. I na dzień dzisiejszy nie sposób tego sprawdzić. Pani Galina, mieszkanka Mukaczewa,drugiego pod względem wielkości miasta na Rusi Zakarpackiej twierdzi, że autonomia to świetny pomysł, mimo, że nie jest etniczną Rusinką. Urodziła się jednak już tu, na Rusi, z rodziców Rosjan co prawda, ale silnie utożsamia się z Zakarpaciem. Jej mąż jest członkiem węgierskiej lokalnej mniejszości. Pani Galina uważa, że autonomia jest świetnym pomysłem. Choćby z tego powodu, że w regionie pozostanie więcej pieniędzy. - Ludzie chcą po prostu normalnie żyć - mówi. W 1991 roku mieszkańcy Zakarpacia głosowali - jak twierdzi - za autonomią po to, by się oddzielić od niestabilnej Ukrainy i przyłączyć do Węgier. - W końcu - argumentuje - z Węgrami historycznie łączy Ruś więcej, niż z Ukraińcami. Z kolei Stepan, taksówkarz, uważa - choć jest Rusinem - że autonomia to pomysł głupi. Najlepiej było przecież za Związku Radzieckiego, kiedy wszyscy byli razem. Człowiek dostawał na czas wypłatę, można było coś z tego odłożyć, pojechać nad Morze Czarne. - Teraz - mówi - trzeba na samo jedzenie pracować dzień i noc. On, jako taksówkarz, zarabia średnio 1000-2000 hrywien miesięcznie (około 500-1000 zł), i to nie jest jeszcze tak źle. Bo minimalna pensja na Ukrainie to około 400 hrywien. Przy cenach - dodajmy - porównywalnych do polskich. - Ta cała autonomia - mówi - to sposób dla niektórych na to, żeby położyć łapę na przysyłanych przez Moskwę pieniądzach. Bo nikt, kto w tym kraju uczciwie pracuje, nie ma czasu myśleć o takich fanaberiach. - Widział pan, jakim samochodem jeździ pop Sidor [jeden z liderów ruchu]? - pyta. - Nikt tutaj separatystów nie popiera - twierdzi Wasyl, Rosjanin sprzedający dewocjonalia pod hotelem Zakarpacie w centrum miasta. - Poza tym wcale nie ma tu Rusinów. Sami Ukraińcy. - Wszyscy ich popieramy - mówi natomiast Rusłana, sprzedająca w aptece przy jednym z głównych deptaków Użgorodu. - Większość mieszkańców Zakarpacia to Rusini, tylko, że zukrainizowani. Poza tym wyniki ostatniego spisu były sfałszowane. Ukraina próbuje nas zasymilować, ale Rusini pamiętają, kim są - twierdzi.