- Wydaje się, że na naszym największym rynku eksportowym, czyli w strefie euro, nastąpiło zahamowanie wzrostu aktywności gospodarczej - powiedział na forum parlamentarnej komisji skarbu Mervyn A. King, gubernator Banku Anglii. Opinia Kinga, która przyczyniła się do istotnego spadku głównych europejskich indeksów, jak również kursu funta i euro, zbiegła się w czasie z komunikatem o pierwszym od dziesięciu miesięcy spadku wskaźnika IFO, będącego miernikiem nastrojów biznesowych w Niemczech. Warto zauważyć, że analitycy spodziewali się raczej utrzymania tendencji zwyżkowej. Podczas gdy część ekspertów winą za spadek IFO obarczała wyjątkowo zimną i śnieżną aurę, Dirk Schumacher, ekonomista Goldman Sachs we Frankfurcie, wyraził przypuszczenie, że optymizm menedżerów w kwestii wychodzenia z recesji wyprzedził rzeczywistość. - Problem w tym, czy nastroje nie uległy większej poprawie, niż faktyczna sytuacja. Pozostaje jeszcze kwestia pogodzenia nastrojów z danymi ilościowymi - mówił. W tym samym czasie rozczarowujące wieści nadeszły też z innych europejskich rynków. Oto w styczniu wydatki francuskich konsumentów na wyroby przemysłowe znalazły się na poziomie najniższym od dwóch lat - częściowo z powodu zakończenia programu "cash-for-clunkers" ("gotówka za złom" - rządowy program dofinansowania wymiany starych, drogich w eksploatacji samochodów na nowe, ekonomiczne modele - przyp. tłum.). We Włoszech wskaźnik zaufania konsumenckiego zanotował największy spadek od lipca ubiegłego roku. W Belgii miernik nastrojów biznesowych ani drgnął, chociaż analitycy prognozowali wzrost. Doniesienia te są podwójnie przygnębiające, jako że przedsiębiorcy i eksperci spodziewali się, iż wzrost silniejszych europejskich gospodarek będzie na tyle szybki, że zrekompensuje sytuację krajów takich, jak Grecja i Hiszpania, które zmagają się z deficytem budżetowym i innymi poważnymi problemami ekonomicznymi. Wróćmy do Niemiec, największej gospodarki Europy, gdzie wiele zakładów przemysłowych zostało zmuszonych do zmniejszenia wydajności po tym, jak w 2009 roku poziom niemieckiego eksportu obniżył się o ponad 18 procent w stosunku do roku poprzedniego. - Niemcy jeszcze przez długi czas będą zmagać się z niskim wykorzystaniem swoich gospodarczych możliwości - pisze Jorg Kramer, główny ekonomista Commerzbanku. Kramer prognozuje dalszy, kilkumiesięczny spadek nastrojów w biznesie. Ponurej wizji dopełniły straty o których poinformowały dwie spośród najważniejszych niemieckich firm. Hanowerski Continental, producent opon i części samochodowych zanotował w 2009 roku stratę w wysokości 1,65 mld euro (w 2008 r. wyniosła ona 1,1 mld euro), co odzwierciedla kiepską sytuację światowego przemysłu motoryzacyjnego. Z kolei Commerzbank ujawnił stratę rzędu 4,5 mld dolarów za 2009 rok (poprzedni rok zakończył na finansowym zerze). Drugi co do wielkości bank Niemiec, mający swoją siedzibę we Frankfurcie nad Menem, musiał zawiązać kolejne miliardy rezerw, by pokryć potencjalne straty związane ze złymi kredytami. 23 lutego spadły też wszystkie główne indeksy giełdowe w Europie. Londyński FTSE zanotował na zamknięciu spadek rzędu 0,7 procent, niemiecki DAX - 1,5 procent, a francuski CAC 40 - 1,3 procent. Po kilku godzinach tendencja spadkowa ogarnęła amerykańskie parkiety; spadły też kursy euro i funta w stosunku do dolara. Wydarzeniom z 23 lutego nadawało ton powściągliwe wystąpienie gubernatora Kinga przed skarbową komisją parlamentarną. - Na świecie i w kraju pojawiły się pewne oznaki wzrostu popytu - powiedział King w swoim wstępnym oświadczeniu. - Ale rodzące się ożywienie jest kruche. Napięcia, które legły u podstaw zachwiania równowagi w światowej gospodarce, wciąż nie zostały zniwelowane. Według źródeł prasowych w Londynie, Mervyn King zgłosił gotowość Banku Anglii do powrotu do polityki kupowania aktywów w ramach wspierania systemu bankowego na Wyspach. Brytyjski bank centralny już jakiś czas temu nie wykluczał opcji inwestowania w obligacje i inne aktywa, ale mimo to analitycy nie spodziewali się, że istotnie tak się stanie. Gubernator King zwrócił również uwagę na utrzymującą się tendencję spadkową na rynku kredytów międzybankowych. Pesymizm gubernatora Banku Anglii zdają się podzielać zwykli Europejczycy. Stopień zaniepokojenia pracowników obrazuje fakt, że wyznaczający trendy związek zawodowy IG Metall w Nadrenii Północnej - Westfalii przystał na podwyżki nie odzwierciedlające wzrostu inflacji. W zamian uzyskał od pracodawców gwarancje, że pracownicy nie zostaną zwolnieni. Sprawdź dane makroekonomiczne z kraju i ze świata Porozumienie, wywalczone w sercu przemysłowych Niemiec przez związek reprezentujący interesy 2,2 miliona pracowników sektora motoryzacyjnego, metalowego i elektronicznego, stanie się najprawdopodobniej punktem odniesienia dla negocjatorów w innych landach. - Im dłużej będzie trwał kryzys, tym większe będą problemy z płynnością małych i średnich przedsiębiorstw - powiedział Oliver Burkhard, przewodniczący IG Metall w Nadrenii Północnej - Westfalii, wyjaśniając zarazem, dlaczego związek słynący z wojowniczości wynegocjował kontrakt, który zyskał poklask nawet wśród bankowych ekonomistów. - Nasi członkowie chcieli, byśmy znaleźli takie rozwiązania, które zabezpieczyłyby ich miejsca pracy. Jack Ewing (Tłum. Katarzyna Kasińska)