Jej dwudniową odyseję opisuje w piątek portal internetowy theregister.co.uk. "Byłam roztargniona i po prostu jechałam. Widziałam różne tablice przy drogach, najpierw po francusku, potem po niemiecku, a w końcu po chorwacku" - powiedziała o swej wyprawie pani Sabine. Po 1450 kilometrach, niewielkiej stłuczce i paru drzemkach kobieta wreszcie doszła do wniosku, że coś nie jest w porządku. "Nagle znalazłam się w Zagrzebiu i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie jestem w Belgii" - powiedziała. Poszukiwała jej już wtedy belgijska policja, zaalarmowana przez syna owej kobiety, zaniepokojonego zniknięciem matki. Pani Sabine przyznała, że jej podróż może się wydawać "nieco dziwna", ale złożyła to na karb roztargnienia.