Kiedy Jeane Dixon, znana amerykańska wróżka, wieściła na początku lat 60., że zagłada ludzi nastąpi 1963, ludzie drżeli ze strachu. Okazało się jednak, że wbrew jej zapewnieniom, światu nic się nie stało, więc "przełożyła" apokalipsę na 2020. Autorzy listy przepowiedni końca świata z serwisu Rational Wiki twierdzą, iż data ta była na tyle odległa, że nikt nie zarzucił jej opowiadania bzdur. Ale rok 2020 przyszedł i już od samego początku sprawia wrażenie, jakby chciał potwierdzić słowa pani astrolog, z usług której korzystali nawet prezydenci Stanów Zjednoczonych. Jak mówi znana sentencja: koniec ludzkości nie oznacza końca świata. Ziemia i inne planety doskonale poradzą sobie bez ludzi. A to, że nasz gatunek przestanie kiedyś istnieć, jest nieuniknione. Niemniej najzagorzalsi zwolennicy rychłego końca nie poprzestają na wizji cichego wymarcia samych tylko homo sapiens. Przewidują bardziej widowiskowy finał. F. Kenton Beshore, prezydent Światowego Stowarzyszenia Biblii, kilka lat temu potwierdził słowa Dixon, typując przełom 2020 i 2021 jako ostatni moment istnienia naszego świata. Według niego znaleźliśmy się właśnie w przededniu wydarzenia zwanego w Biblii "Drugim Przyjściem", czyli ponownego zejścia Boga na Ziemię. Kto czytał, ten wie, że wiąże się to z Sądem Ostatecznym, oddzieleniem dobra od zła i początkiem nowej rzeczywistości. Beshore wysnuł swoje przepowiednie na podstawie wieloletniego studiowania Starego i Nowego Testamentu - ponoć jest tam zapisana dokładna data początku Wielkiego Ucisku, który poprzedzi powrót Jezusa, a która wypada na 2020 lub 2021. Co prawda sam autor tego scenariusza już nie żyje, więc nie sprawdzi empirycznie tego, czy miał rację, czy nie, ale zwolennicy jego słów twierdzą, że epidemia koronawirusa jest widocznym i dosadnym potwierdzeniem, jakoby koniec miał być blisko i nadejść w tym roku. Podobnego zdania jest Harold Lee Lindsey, autor aż 15 książek traktujących o końcu świata i przedstawiciel dyspensacjonalizmu, systemu protestanckiego zakładającego dosłowną interpretację Biblii. Zgodnie z jego wersją, opartą na pracy własnej i tekstach Beshore’a, koniec świata miał nastąpić w roku 1988. Kiedy tak się nie stało, bronił się, mówiąc, iż w Piśmie wyraźnie napisane jest, że "nie znamy dnia i godziny". Później jednak wyznaczył nowy termin apokalipsy - pomiędzy 2018 a 2028. Czekamy. ***Zobacz także***