Kornel Morawiecki pytany, czy w związku z głosowaniem "na dwie ręce" i wyrzuceniem z klubu posłanki Małgorzaty Zwiercan, jak i jego odejściem, ruch Pawła Kukiza skazany jest na porażkę argumentuje, że problemy w klubie zaczęły się znacznie wcześniej, bo już po kilku miesiącach od wyborów. Nie było żadnej idei "Nie prowadziliśmy żadnej pracy organizacyjnej ani programowej. Nie budowaliśmy struktur w terenie. Nie było żadnej idei ani wizji tego, na czym nam zależy" - wyjaśnia w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Jego zdaniem spory w ruchu zaczęły się wówczas, gdy Paweł Kukiz zaczął wprowadzać między innymi dyscyplinę w głosowaniach. "Ja miałem w klubie oddzielny, wyjątkowy status - mogłem robić, to co uważałem za stosowne. Ale inni posłowie mieli potem do siebie pretensje, że ulegali naciskom" - dodaje. Wolni i Solidarni Morawiecki dopytywany, czy w ruchu Kukiz'15 dojdzie do rozłamu i odłączą się od niego na przykład narodowcy nie kryje, że w w jego mniemaniu ugrupowanie Kukiza "od początku było zlepkiem" różnych osób, które nie zostały przetestowane ani programowo, ani ideowo", a "jedynym spoiwem było nazwisko lidera". W planach marszałek senior ma stworzenie własnego koła "Wolni i Solidarni". Chciałby, aby dołączył do niego - poza wykluczoną z ruchu Kukiz'15 Małgorzatą Zwiercan - poseł Ireneusz Zyska. Morawiecki dopytywany o kulisy sejmowego głosowania "na dwie ręce" stwierdza, że przesłuchanie w prokuraturze - zarówno jego, jak i jego sejmowej koleżanki - to "absurdalny" pomysł. Zaznacza, że oboje w swoich działaniach "kierowali się impulsem", a "regulamin Sejmu wcale nie mówi o osobistym głosowaniu przez posła". Syn kandydatem na premiera Marszałek Sejmu przyznał, że tuż przed głosowaniem w ubiegły czwartek nad kandydaturą kolejnego sędziego do TK rozmawiał ze swoim synem, przez którego został wywołany. Morawiecki poproszony o odniesienie się do tezy stawianej między innymi przez Pawła Kukiza sugerującej, że "kariera syna stała się dla niego najważniejsza" odpowiada: Moją główną troską jest to, jak się potoczą losy Polski. Z synem wiążę nadzieję na to, że w naszym kraju zacznie się dziać coś dobrego". Jednocześnie przyznaje, że nie wie, jakie są plany jego syna na przyszłość, ale w jego ocenie, nadaje się on zarówno na lidera politycznego, jak i na samego premiera. Morawiecki wyraźnie zaprzeczył jakoby miał zasilić swoją osobą szeregi partii Jarosława Kaczyńskiego. Więcej w we wtorkowej "Rzeczpospolitej".