I nie chodzi wcale o niezapomniane wrażenia sportowe, ale o wyjaśnienie, dlaczego na drodze przejazdu kolarzy stanął... radiowóz. Czesław Lang, główny organizator wyścigu, stara się bagatelizować incydent, a policja informuje, że funkcjonariusze ze swoich obowiązków wywiązali się... wzorowo. Przypomnijmy, że na około dwa kilometry przed metą, rozpędzeni do ponad 60 km/h kolarze, musieli omijać radiowóz, który stał w poprzek drogi. Całe szczęście, że cykliści zachowali zimą krew, wyhamowali i zmieścili się w wąskie przejazdy po obu stronach między autem a barierkami. Następnie peleton pogubił się na rondzie. Zawodnicy objeżdżali je z różnych stron. Niespodziewanie, ci z tyłu grupy, który pojechali w prawo, znaleźli się na czele. Główny organizator wyścigu, Czesław Lang w telewizyjnym komentarzu mówił jedynie, jak to znalazł kompromis z prezydentem miasta, Pawłem Adamowiczem i w związku z pracami drogowymi w Gdańsku, zrezygnowano z tradycyjnych rund przed finiszem. Także w opublikowanej dziś wypowiedzi w "Przeglądzie Sportowym" przekonywał, że właściwie nic się nie stało. - Wyścig to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Przy jednym etapie pracuje dwa tysiące osób. Może się tak zdarzyć, że ktoś się pomyli. Nie wynika to ze złej woli, ani z braku profesjonalizmu. Kolarze stanęli na wysokości zadania, nie byli gapami i skończyło się bez wypadku. Przypomnę, że kiedyś podczas Tour de France koń wpadł na trasę. A gwarantuję, że łatwiej ominąć stojące auto, niż przerażonego wierzchowca - mówił Lang. Policja nie chce, aby powstało wrażenie, że to ona ponosi odpowiedzialność za zaistniałe