O jakie transakcje chodzi - nie wiadomo. Sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, chociaż w USA rzekomo wiedziano o tym już od połowy lat 90. Jeden z zaufanych ludzi bin Ladena miał już w 1995 roku przyznać, że prowadzi interesy swojego szefa przez Wiedeń. Amerykanie jednak wtedy Austriaków nie poinformowali. We wszystkich oddziałach Erste-Banku w Austrii sprawdzane są obecnie wszystkie dokumenty finansowe od początku lat 90. Do tej pory nie natrafiono jednak na dokumenty, o których mówią Amerykanie. Od kilku dni pojawiają się również informacje o tym, że tuż przed atakiem na USA ktoś spekulował akcjami firm, których notowania spadły w wyniku zamachów terrorystycznych. Po zamachach na Nowy Jork i Waszyngton indeksy giełdowe poszybowały w dół. Dramatycznie spadły ceny akcji towarzystw ubezpieczeniowych, które muszą wypłacać ogromne odszkodowania, linii lotniczych, którym w oczy zagląda bankructwo oraz sieci hoteli, zagrożonych zapaścią branży turystycznej. Wśród giełdowych graczy byli jednak tacy, którzy grali w taki sposób, jakby skądś wiedzieli, że akcje właśnie tych firm będą spadać. Transakcje wzbudziły podejrzenia służb nadzoru nad rynkami papierów wartościowych w kilku krajach - w Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Japonii. Wczoraj do międzynarodowego śledztwa przyłączyła się również Polska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd.