O ile mizoginizm wydaje się być postawą dość skrajną i śmiało można uznać ją za ułomność, to w obecnych czasach skrajnej już emancypacji narastający strach wobec płci przeciwnej nie daje się już tak prosto zaklasyfikować jako ułomność... to już bardziej walka o tożsamość płciową... Czy mężczyźni naprawdę obawiają się kobiet o silnym charakterze, a w dodatku niezależnych, inteligentnych, dobrze zarabiających i atrakcyjnych? Jeśli założyć, iż mężczyzna musi czuć pewną dominację nad kobietą (czyżby pokutował tu patriarchalny model związku?) to tylko mężczyzna o tak samo silnym charakterze jest w stanie związać się z taką kobietą, bo w innym przypadku będzie się czuł, ogólnie rzecz nazywając, "niekomfortowo" w związku w którym rządzi partnerka (wykluczając oczywiście Panów którym to odpowiada...). Czy naprawdę kobieta niezależna (choć może nie tak "demoniczna" jak Hela Bertz z "Pożegnania Jesieni" Witkacego...) skazana jest w dzisiejszych czasach na samotność? Pytanie może zbyt ogólne, i trzeba by się do niego ustosunkować personalnie - ale przedstawione w takiej formie skłania do dyskusji i indywidualnego skomentowania. Zapraszam do dyskusji na forum nie tylko mężczyzn o silnym charakterze. Olus