- Mamy obecnie koalicję chętnych, która obejmuje około 30 krajów mówiących publicznie, że można je umieścić na takiej liście. Jest też 15 innych krajów, które z tej czy innej przyczyny nie życzą sobie, aby je publicznie wymieniano, ale będą popierać naszą koalicję - powiedział Powell reporterom. Departament Stanu USA ogłosił następującą listę 30 krajów - członków "Koalicji dla Niezwłocznego Rozbrojenia Iraku": Afganistan, Albania, Australia, Azerbejdżan, Bułgaria, Czechy, Dania, Erytrea, Estonia, Etiopia, Filipiny, Gruzja, Hiszpania, Holandia, Japonia, Kolumbia, Korea Południowa, Litwa, Łotwa, Macedonia, Nikaragua, Polska, Rumunia, Salwador, Słowacja, Turcja, Uzbekistan, Węgry, Wielka Brytania i Włochy. Przy Japonii zaznaczono, że jest ona członkiem koalicji na czas "po konflikcie". Łącznie, według nieoficjalnych zestawień, "koalicja chętnych" zgłosiła do pomocy USA około 49 tys. żołnierzy, z czego 45 tys. stanowią wojska brytyjskie, a 2000 - australijskie. Rzecznik Departamentu Stanu Richard Boucher powiedział, że część członków koalicji wystawi wojsko do walki, podczas gdy pozostali będą pełnić inne role, na przykład pomagać w obronie przeciwchemicznej lub zezwalać na przelot samolotów wojskowych przez swój obszar powietrzny. Polska ogłosiła wczoraj, że do udziału w rozbrajaniu Iraku kieruje kontyngent w sile do 200 żołnierzy: pluton likwidacji skażeń, pododdział GROM i okręt wsparcia logistycznego. Tymczasem Hiszpania zapowiedziała, że jej wojska nie będą uczestniczyć w operacjach bojowych na terenie Iraku, a USA przekazały, że żołnierze amerykańscy wkroczą na teren Iraku nawet wówczas, gdyby Husajn wyjechał z tego kraju. We wtorek późnym wieczorem nadeszła z Londynu wiadomość, że parlament tego kraju nie zgodził się na udział wojsk brytyjskich w inwazji na Irak.