Na antenie Polsat News, Paweł Zalewski mówił o tragicznej sytuacji w branży hotelarskiej, której przedstawiciele "bankrutują i są bez jakiegokolwiek wsparcia". - Dla pana ministra Horały, w wygodnym fotelu rządowym, a wcześniej w bardzo wygodnym fotelu prezesa firmy, która zajmuje się zarządzaniem jakimś terenem, na którym ma powstać lotnisko... - mówił poseł PO. Jego wypowiedź została przerwana przez samego Horałę, który zapewnił, że to "kłamstwo" i nigdy nie był prezesem "żadnej firmy budującej lotnisko". - To mam prośbę - niech pan poinformuje obywateli, prezesem jakiej firmy pan był zanim został pan ministrem infrastruktury i czym się zajmuje - kontynuował Zalewski. - Żadnej, nie byłem prezesem - odpowiedział Horała. - To w takim razie niech pan poinformuje, co pan robił zanim pan poszedł do Ministerstwa Infrastruktury - pytał Zalewski. - Byłem posłem, panie pośle - odpowiedział Horała. Po wymianie zdań Zalewski przeprosił Horałę, za to stwierdzenie. - Jest pan dzisiaj w wygodnym fotelu ministra infrastruktury i jak rozumiem dzisiaj nadzoruje pan firmę, w której prezes zarządu zarabia 50 tys. złotych, a wiceprezesi 40 tys. i rozumiem, że dla pana opinia bankierów z Goldman Sachs jest ważniejsza niż opinia Polaków, którzy mają gigantyczne problemy z przeżyciem do następnego miesiąca. To charakteryzuje panie ministrze nastawienie całego rządu do walki z kryzysem - podsumował Zalewski. Horała, pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego zapewnił, że "nie nadzoruje żadnej firmy w Polsce". - Nadzoruję Ministerstwo Aktywów Państwowych. Ja merytorycznie, od strony rządowej koordynuje kwestie związane z CPK, który będzie jednym z czynników, który wydobędzie Polskę z kryzysu. W moim "wygodnym fotelu", przelewu uposażenia dostałem ostatnio 6700 złotych. To jest kwota, za którą w Polsce można godnie przeżyć, natomiast nie jest to 50 tys., które pan poseł imputuje - mówił.