Dziennikarka była w bojowym nastroju: "Autostrada w dalszym ciągu jest rozkopana w kilku miejscach, pasy ruchu są pozamykane, kierowcy klną, a tymczasem od nowego roku podnieśliście opłaty za przejazd". Interlokutor odpowiedział błyskawicznie i dość zwięźle: "Wcale nie podnieśliśmy opłat." "Jak to, teraz przejazd w jedną stronę kosztuje 11 złotych, a przedtem kosztował 10" - naciskała dziennikarka. "Jeszcze raz powtarzam, nie podnieśliśmy opłat. To tylko wyrównanie, wynikające ze zmian w stawce podatku vat." Logika tego wywodu zamknęła usta żurnalistce. Moje pozostały długo otwarte. Wróżę temu panu wielką karierę, z polityczną włącznie, choć drogę do domu wybrałem nieautostradową, przez Olkusz. Piotr Bikont: A ja właśnie, wracając z sylwestra, pojechałem autostradą i powiem ci, że przy rogatkach ustawiały się długie kolejki. Nie, żeby nowa cena przyciągnęła nowych klientów, tylko kiedy kasjerki przyjmowały opłatę 5 zł, to wszystko szło w miarę sprawnie, a teraz płaci się 5,50 zł (oczywiście dwukrotnie) i wydanie reszty zajmuje nieporównanie więcej czasu. A ilości otwartych kas bynajmniej nie zwiększono, otwartych jest zwykle mniej niż połowa. W taki sposób zarabiają na naszym czasie, straconym na oczekiwanie. Zarabiają grosze, bo kasjerowi nie płacą przecież więcej na godzinę, niż ty mu jednorazowo wpłacasz. I tak marnuje się ładnych kilka miejsc pracy.