Czterech napastników zginęło, a oblężenie kampusu dobiegło końca - powiedział szef MSW Joseph Nkaissery. Jednak wkrótce potem grupa Al-Szabab z Somalii, która przyznała się do ataku na kampus, poinformowała, że przetrzymuje jeszcze zakładników. Jeden z rzeczników Al-Szabab Abdiasis Abu Musab powiedział Reuterowi, że grupa "wciąż kontroluje sytuację (na kampusie) i ma wielu zakładników". Dodał: "Wokół nas leżą ciała zabitych, znacznie więcej ciał niż zdołano wynieść". Szef MSW nie sprecyzował, ilu studentów i pracowników kampusu bądź tamtejszych ochroniarzy jest wśród ofiar oblężenia kampusu. Wojsko i policja zdołały ewakuować większość osób z pomieszczeń na kampusie. Części studentów udało się samodzielnie uciec. Szef kenijskiej policji Joseph Boinet powiedział na konferencji prasowej, że w czterech regionach kraju, położonych w pobliżu granicy z Somalią wprowadzona zostaje godzina policyjna od godz. 18.30 do 6.30. Zabijali chrześcijan, muzułmanów wypuściliZamaskowani i uzbrojeni "napastnicy siłą wtargnęli rano na teren uniwersytetu w Garissie, zabijając strażników, którzy pilnowali bramy wjazdowej" - poinformował Boinnet. Dodał, że terroryści "strzelali na oślep wewnątrz kampusu". Wojsko kenijskie wspierało policję w operacji antyterrorystycznej. Grupa zbrojna Al-Szabab z Somalii w przeszłości przeprowadziła już kilka ataków w Garissie i w innych miejscach w Kenii, w tym w 2013 roku na sklep wielkopowierzchniowy w stolicy kraju Nairobi. Tym razem, tak jak podczas poprzednich zamachów, terroryści wypuścili muzułmanów, ale zatrzymali chrześcijan. - Kenia toczy wojnę z Somalią (...). Nasi ludzie wciąż jeszcze są w środku zaatakowanego budynku i walczą, ich misją jest zabicie przeciwników Al-Szabab - powiedział AFP przez telefon inny rzecznik tej grupy Ali Mohamud Rage. Inny podkreślił, że zamachowcy wypuścili zakładników, którzy byli muzułmanami. Związani z Al-Kaidą islamiści z Al-Szabab kontrolują znaczne obszary na południu i w środkowej części Somalii, gdzie stosują prawo szariatu. Od wielu lat na terytorium kraju przeprowadzają też zamachy terrorystyczne. Ostatnio grozili Kenii za wysłanie wojsk do Somalii w ramach sił pokojowych Unii Afrykańskiej, które wspierają słabe władze w Mogadiszu w walce z Al-Szabab. Zobacz też: Potrójny zamach bombowy w kampusie uniwersyteckim "Będą kolejne ataki." Opinia eksperta Afrykanista, dr Błażej Popławski uważa, że atak w Kenii wpisuje się w pewien ciąg, po nim nastąpią kolejne. - Zamach wpisuje się w pewną logikę zamachów, dokonywanych przez lokalnych islamistów - wyjaśnia dr Popławski. I zaznacza, że dwa lata temu atakowali centrum handlowe, rok temu miejsce oblegane przez turystów, a teraz uniwersytet, czyli symbol świeckości i kultury europejskiej. Afrykanista zwraca również uwagę, że Garissa to stolica regionu Kenii, gdzie mieszka najwięcej Somalijczyków, i który także historycznie przynależy do Somalii. Atak na stolicę przyległej do Somalii prowincji to w opinii Popławskiego komunikat ze strony al Szabab, że ta ziemia powinna należeć do nich, a zachodnie instytucje są w tym rejonie zbędne. - Europa, patrząc na południe, koncentruje swoją uwagę na rejonie Bliskiego Wschodu i basenu Morza Śródziemnego, tymczasem niewiele dalej mamy do czynienia z podobnymi problemami - mówi doktor Popławski. Jak dodaje, afrykańskie organizacje terrorystyczne mają ambicje stworzenia państwowości i utworzenia kalifatu. - Radykałów przybywa i coraz łatwiej im uzyskać dostęp do broni, w efekcie samych zamachów będzie coraz więcej - prognozuje ekspert. Jego zdaniem, problemom mogłyby zaradzić jedynie głębokie przemiany społeczne i polityczne.