- Nie jest to nagła decyzja, tylko konsekwencja tego, co działo się u nas od ponad roku - mówił jeszcze wczoraj Paweł Wieczorek z biura prasowego wojewody. Twierdził, że to efekt realizowanej ustawy antykorupcyjnej. O tym co działo się w urzędzie powiadomiono policję oraz Urząd Ochrony Państwa. Tymczasem według "Rzeczypospolitej" to dopiero wierzchołek góry lodowej. Dzięki znajomościom z urzędnikami wojewody najbardziej korzystał Aleksander Ćwik, bliski znajomy oraz nieformalny doradca wojewody Kempskiego. Rozmiarem korupcji w śląskim urzędzie zaskoczony wydaje się być sam wojewoda. Na razie jednak wojewoda, który przebywa na 13 zjeździe Solidarności w Spale, nie zamierza podawać się do dymisji. Czeka na potwierdzenie zarzutów przez UOP i policję. Jeżeli się potwierdzą jak powiedział: - Chyba będę zmuszony podjąć bardzo radykalne decyzje i to decyzje dotyczące mojej osoby. Chyba, że takie decyzje wcześniej podejmie pan premier. Te radykalne decyzje to nawet wycofanie się z polityki. Ale Kempski twierdzi, że nie można jeszcze mówić o korupcji w urzędzie i zaprzecza, iż utracił kontrolę nad swymi podwładnymi: - Chcę zdecydowanie zaprzeczyć, że nie panuję i nie panowałem nad tym co się dzieje w urzędzie wojewódzkim. Wojewoda przyznaje, że zna Aleksandra Ćwika, ale twierdzi, że nigdy nie pojawiały się sygnały ze strony biznesmena ani żadne naciski ani próby korupcji.