Archiwum NKWD w Smoleńsku - wiadomo o nim tyle, że w 1941 roku zostało odebrane przez Niemców z rąk sowieckich, a następnie trafiło do Stanów Zjednoczonych. Czy jego zawartość wyjaśni zbrodnię katyńską? Czy pomoże w tym najnowsza książka amerykańskiego politologa Allena Paula, "Katyń"? Bezcenne archiwum Na cenny trop smoleńskiego archiwum wskazał historyk IPN, prof. Andrzej Paczkowski. - Pali mnie ciekawość, co dokładnie znajduje się w tym archiwum - przyznaje szef pionu śledczego IPN, prof. Witold Kulesza, który już zapowiedział wystąpienie do Amerykanów o pomoc prawną i udostępnienie dokumentów. Gdzie znajduje się wywiezione ze Smoleńska archiwum? Najprawdopodobniej na jednym z amerykańskich uniwersytetów. Prokuratorzy prowadzący śledztwo katyńskie podejmą próbę ustalenia, na którym. Materiały smoleńskiego archiwum mogą zawierać przede wszystkim nazwiska sprawców mordu, których ujawnienia konsekwentnie odmawiają nam Rosjanie. Jak uważa prof. Witold Kulesza, część z morderców zapewne jeszcze żyje i teoretycznie mogłaby nawet ponieść odpowiedzialność karną. - Być może poznamy nazwiska bezpośrednich wykonawców mordu - ocenia dr Antoni Dudek, doradca prezesa IPN. "Strategia wojenna" Nowe światło na zbrodnię katyńską, a właściwie na kłamstwo katyńskie rzuca amerykański politolog i dziennikarz oraz doradca kilku komisji Kongresu, Allen Paul. W swojej książce "Katyń" odsłania kulisy tego wszystkiego, co wydarzyło się po samej zbrodni. Według Paula, jedynym celem aliantów, w skład których wchodził ZSRR, było zwycięstwo nad Hitlerem. Polska była jedynie drobnym fragmentem układanki. - Strategia wojenna aliantów wymagała cenzurowania wiadomości radiowych, kneblowania ludziom ust, znikania tajnych raportów. Wszystko to, bynajmniej nie po to, by ukryć przed światem stalinowską zbrodnię, ale w celu utrzymania przy sobie Związku Radzieckiego, który do zwycięstwa nad Hitlerem był sprzymierzonym niezbędny - relacjonuje we "Wprost" Allen Paul. "Jeśli oni nie żyją, nie może pan zrobić nic, co przywróciłoby ich do życia" - mówił Winston Churchill do Władysława Sikorskiego. Jak pisze Paul, Polacy uznali stanowisko aliantów za zdradę. Ale raport dyplomaty Owena O'Malleya pokazał dylemat, wobec którego stali alianccy przywódcy. Wybrali współpracę ze Stalinem. Tego wymagała strategia II wojny światowej. Nieugięci Rosjanie Komitet Katyński, skupiający rodziny pomordowanych polskich oficerów, wezwał ostatnio rosyjskie władze do uznania zbrodni katyńskiej za ludobójstwo. Wcześniej Instytut Pamięci Narodowej otrzymał dokument, w którym Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej napisała, że nie uznaje Polaków zamordowanych w Katyniu za ofiary represji politycznych. W 1990 r. władze sowieckie przyznały oficjalnie, że za zbrodnię w Katyniu odpowiada ZSRR. Problemem pozostaje jednak fakt, że strona rosyjska nie traktuje mordu na 22 tys. Polaków jako ludobójstwo, lecz pospolite zabójstwo. W związku z tym Rosjanie uważają, że sprawa dawno się przedawniła, a ci, którzy mogliby za zbrodnię odpowiedzieć, i tak już nie żyją. Dlatego postanowili umorzyć postępowanie. Mimo zamknięcia śledztwa do Polski nie trafiły też dotąd wszystkie akta zgromadzone przez rosyjską prokuraturę. Według prawa międzynarodowego, zbrodnia katyńska ma cechy niepodlegającego przedawnieniu ludobójstwa. W związku z tym Rosja zobowiązana jest do wyjaśnienia okoliczności zbrodni i ścigania ponoszących za nią odpowiedzialność. Ale rosyjscy prokuratorzy nie odnaleźli, ani nie ukarali sprawców. Przypomnijmy, że jako ludobójstwo zakwalifikował zbrodnię katyńską sowiecki prokurator podczas procesu w Norymberdze, przypisując ją oczywiście wówczas "nazistowskim oprawcom". Oficerowie, profesorowie, duchowni... Na mocy rozkazu z 5 marca 1940 roku, podpisanego m.in. przez Stalina i Mołotowa, NKWD zamordowało wiosną 1940 r. ok. 22 tys. polskich oficerów, policjantów, lekarzy, profesorów i duchownych. Wśród nich 15 tys. stanowili oficerowie z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Rozstrzeliwano ich - strzałem w tył głowy - w kwietniu i maju 1940 roku w Katyniu, Charkowie i w Kalininie (dziś - Twer). Uśmiercono także ponad 7 tys. cywilnych Polaków, przetrzymywanych w 1940 r. w więzieniach na zachodniej Ukrainie i Białorusi. Ich szczątków dotąd nie odnaleziono.