Cztery partie, które znajdują się w parlamencie dzięki wysokim dotacjom z budżetu, łatwo skartelizowały całe życie polityczne. Dzięki przewadze finansowej są w stanie bez trudu zwalczyć każdą konkurencję. Zarazem mogą sobie pozwolić na dowolne obniżenie lotów i zamienić politykę w nieustającą serię prymitywnych bijatyk i medialnych "ustawek". To jest właściwe źródło powodzenia takich wybitnych mężów stanu, jak Palikot, Brudziński, Giżyński, Putra, Niesiołowski, Karpiniuk, Kuchciński, Karski - i tak można wymieniać, aż do tylnych rzędów parlamentu. Z tych samych powodów możemy obserwować kolejne ekshumacje trupa Millerowskiej partii władzy. Zombi-partia, czyli SLD, i jej odpryski, do końca świata mogą w kolejnych permutacjach i kombinacjach personalnych próbować odżyć, ale sztucznie podtrzymywane przy życiu za pośrednictwem budżetowego respiratora i tak nie odwrócą już procesu śmierci mózgowej. Za to będą się rozkładać jeszcze 100 lat na naszych oczach wpatrzonych w TVN 24. Porównanie partii do przedsiębiorstwa nie jest już tylko metaforą. Większość budżetów PO, PiS, SLD i PSL idzie na kampanie reklamowe, zamawiane dokładnie w ten sam sposób jak kampanie reklamowe jogurtów i dezodorantów. Oraz na badania marketingowe służące dotarciu do preferencji wyborców-klientów w rozmaitych sprawach publicznych. Znika w ten sposób jakakolwiek innowacyjność i finezja, a zostaje tępe sprzyjanie gustom. Zamiast proponować program i organizować społeczne poparcie dla niego, wydobywa się "program" z badań marketingowych. Zamiast przekonywać Polaków do przygotowanych wcześniej rozwiązań, przekonuje się siebie do opinii Polaków. Nie ma żadnych think-tanków ani eksperckich analiz, nie ma profesjonalnego kształcenia kadr, są jedynie szkolenia z pijaru. Kupa kasy idzie na coraz głupsze reklamówki telewizyjne i bilboardy. Wszystko to nie tylko szkodzi jakości życia politycznego, ale czyni demokrację iluzją, a jeszcze kosztuje setki milionów złotych. I oczywiście bardzo trudno będzie zlikwidować ten absurd, bo ci, którzy są "w środku", nie wyrzekną się z własnej woli pobierania dotacji. A może w obliczu kryzysu można będzie liczyć na mobilizację opinii publicznej, żeby zmienić w końcu ten chory system? A alternatywne sposoby finansowania partii? Choćby z dobrowolnych odpisów podatkowych w wysokości 1 proc. Ponieważ inny jest 1 proc. Kulczyka, a inny jego kierowcy, wprowadzić należy limit całości takich wpływów (reszta dla organizacji pożytku publicznego). A także obowiązek przeznaczania odpowiednio dużej części przychodów partyjnych na prowadzenie fundacji, która zajmowałaby się prowadzeniem badań i szkoleń. Przydałby się także zakaz publikowania reklamówek telewizyjnych, bliboardów i tego typu wyrzucania pieniędzy w błoto. We Francji wprowadzono podobny zakaz, który spowodował istotne ożywienie życia politycznego, przyciąganie uwagi wyborców konkretnymi i przemyślanymi projektami oraz większą frekwencję. Takie działania pozwoliłyby zdemokratyzować na powrót życie polityczne w Polsce i rozbić panujący i coraz bardziej zdemoralizowany kartel. Ale ile znamy karteli, które rozwiązały się same? Sławomir Sierakowski ZOBACZ, CO NA TEN TEMAT SĄDZI KONRAD PIASECKI