Tym razem debata przebiegała w mniej gorączkowym stylu niż poprzednie spotkanie w Południowej Karolinie. Kandydaci w zasadzie zgodzili się co do przyszłości wojny w Iraku. - Jestem przekonany, że jeśli ulegniemy i wycofamy wojska, to terroryści pojadą za nami do domu, Irak stanie się bazą dla Al-Kaidy, a my będziemy musieli stawić czoła jeszcze większym wyzwaniom i poświęceniom - powiedział senator John McCain z Arizony. Kolejną łączącą kwestią było zapobieżenie wyprodukowania przez Iran technologii nuklearnej. Były burmistrz Nowego Jorku, Rudy Giuliani i były gubernator Massachusetts, Mitt Romney, zgodzili się, że w razie potrzeby istnieje możliwość użycia broni nuklearnej przeciwko Iranowi. - Muszą bardzo jasno zdawać sobie sprawę, że dla Stanów Zjednoczonych nie do zaakceptowania jest, by posiadali broń nuklearną. Myślę, że można zrobić to używając konwencjonalnych środków, ale nie powinniśmy wykluczać żadnej możliwości - zaznaczył Giuliani. - Nie można niczego wykluczyć, trzeba twardo stanąć i powiedzieć "Co tu się dzieje?" - dodał Romney. Jednak nie wszystkie kwestie łączyły kandydatów - opieka zdrowotna i imigracja pokazały różnice. Giuliani wybił się z rzędu przedstawiając swój pogląd na aborcję. - Według mnie aborcja jest zła, ale żaden rząd nie powinien wywierać w tej kwestii nacisków na kobiety - powiedział były burmistrz Nowego Jorku. Inaczej niż w poprzednich debatach tym razem politycy utrzymali przyjacielską atmosferę i ograniczyli wzajemne ataki.