Polska organizacja ZPAV (Związek Producentów Audio-Video) zapowiedziała, że w październiku, z pomocą prokuratury, zacznie walkę z polskimi serwerami, które obsługują protokoły peer-to-peer (P2P) umożliwiające nielegalną wymianę plików między użytkownikami internetu, stwarzając ogromny problemem dla firm fonograficznych oraz wytwórni filmowych. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", wraz z planowaną akcją zamykania serwerów, ZPAV, wspólnie z fundacją Dzieci Niczyje, od tego tygodnia rozpoczął w polskich szkołach akcję "Dzieciaki, muzyka i internet". Szkoły w całej Polsce otrzymają broszurkę informacyjną, w której ZPAV ostrzega dzieci i rodziców przed niebezpieczeństwami używania P2P. Oprócz konsekwencji wynikających z łamania praw autorskich, materiały wysłane przez ZPAV będą ostrzegać przed oprogramowaniem szpiegowskim oraz wirusami, jakie trafiają do komputera osoby korzystającej z nielegalnej wymiany plików. Według badań Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI), którego członkiem jest także Związek Producentów Audio-Video, w 2005 roku odnotowano ponad 20 miliardów nielegalnych pobrań plików. Z P2P korzysta około 5 milionów internautów dziennie, i ta liczba rośnie. Co tydzień polscy internauci ściągają ponad 5 milionów utworów dzięki P2P. Walka z internetowym piractwem powoli nabiera tempa - sąd w USA skazał na rekordową karę 7 lat więzienia Amerykanina handlującego nielegalnym oprogramowaniem w sieci. W Polsce jest znacznie gorzej. Polskie sądy wydały jedynie kilka wyroków pozbawienia wolności na półtora roku w zawieszeniu za sprzedaż pirackich utworów. Prawomocne wyroki odszkodowania za piractwo wyniosły między 400 zł a 7 tys. zł. Nikt nie wie jednak jak rozwiązać globalny problem peer-to-peer. Serwer P2P można postawić praktycznie w każdym kraju - reszta zależy już od samych internautów, którzy ściągając utwory, udostępniają je jednocześnie innym użytkownikom sieci (P2P opiera się głównie na wzajemnym udostępnianiu sobie plików). Większość korzystających z P2P ma mniej niż 25 lat.