Dziennik relacjonuje, że dopiero teraz dowiedział się o tym, co zdarzyło się w 2003 r. pod al Hillą w Iraku. Od kuli polskiego żołnierza zginął tam wówczas iracki cywil. Ówczesny wiceminister obrony Janusz Zemke twierdzi, że nic nie pamięta. - Nasz patrol został zaatakowany i odpowiedział ogniem. Zginął Irakijczyk, który nie miał chyba broni - powiedział "GW" wysokiej rangi oficer, który pracował wtedy w sztabie irackiej operacji. - Znam ten fakt tylko z meldunków, ale dobrze pamiętam - podkreśla. Szczegóły przypominają sobie niżsi rangą żołnierze. Z ich relacji wynika, że patrol, przejeżdżając wieczorem przez osadę położoną w palmowym gaju, dostał się pod ogień karabinów maszynowych. Strzelało kilku ludzi. Polacy zaczęli się ostrzeliwać. Tamci wycofali się. Potem okazało się, że koło palmy leży mężczyzna. Był ciężko ranny, zmarł w szpitalu. Żołnierze nie są zgodni, czy Irakijczyk miał broń. Potwierdzają, że dowództwo wojsk lądowych zapłaciło rodzinie zabitego odszkodowanie. A rodzinom terrorystów odszkodowania nikt nie płaci. Sprawą zajął się w 2003 r. prokurator. - Śledztwo umorzono, uznając, że był to wypadek - mówi jeden z żołnierzy z tego patrolu. Wydarzenia spod al Hilli z 2003 r. potwierdziła gazecie Naczelna Prokuratura Wojskowa. Żołnierze twierdzą, że brak informacji o tym zdarzeniu nie był przypadkiem. - Szczególnie na pierwszej zmianie celowo nie mówi się o zdarzeniach, które mogłyby rzucić cień na polską misję wśród społeczeństwa - mówi jeden z polskich oficerów. Żołnierze dodają następne fakty, o których nie ma mowy w komunikatach MON. - Tylko w czasie tej pierwszej zmiany w Iraku było jeszcze kilka wypadków, gdy cywile wpadali pod rozpędzone samochody polskich patroli - przypomina oficer pracujący wtedy w sztabie w Karbali. To, że śledztw w sprawie śmierci cywilów było więcej, potwierdza też Naczelna Prokuratura Wojskowa. - Z ustaleń dokonanych w oparciu o ogólną ewidencję spraw wynika, iż w okresie lat 2003-07 zarejestrowanych zostało kilka spraw, które z uwagi na swój przedmiot mogły dotyczyć spraw będących w Pana zainteresowaniu - poinformował dziennikarza "Gazety" rzecznik NPW ppłk Jerzy Artymiak.