Lider grupy, który pracował wcześniej jako trener motywacyjny przyszłych menedżerów i kierowników, ma smykałkę do interesów i potrafi wykorzystać swoje 5 minut. Zespół Feel jest stosunkowo młody na polskiej scenie muzycznej. Powstał w 2005 roku, choć jego członkowie istnieli wcześniej w różnych kapelach. Kupicha występował w grupie Sami, gdzie tworzył przeboje, m.in. hit "Lato 2000". W Feelu, obok niego występują także klawiszowiec Łukasz Kożuch, basista Michał Nowak oraz perkusista Michał Opaliński. Zespół działał na początku pod nazwą Q2, potem Q3 i Q4, a także Kupicha Band. Pierwsza piosenka pod szyldem Feel zatytułowana "A gdy jest już ciemno", od razu stała się przebojem, który grany był niemal przez każdą stację radiową i telewizyjną. Zespół zwyciężył dzięki niej Sopot Festival i był to pierwszy raz w historii tej imprezy, gdy jedna grupa zgarnęła dwie główne nagrody - Bursztynowego Słowika oraz Słowika Publiczności. W krótkiej historii zespołu nie zabrakło też trudnych momentów. Feel posądzany został o plagiat, zwycięska piosenka z Sopotu miała być kopią starego utworu Carly Simon "Coming Around Again". Jednak po ekspertyzie przeprowadzonej przez muzykologów, zespół został oczyszczony, a rozgłos, jaki wzbudziła cała sprawa, jeszcze bardziej wzmógł jego popularność. Takie zamieszanie podniosło zainteresowanie, a w konsekwencji sprzedaż albumu. Krążek zatytułowany "Feel" ukazał się 26 października 2007, osiągając od razu status złotej płyty, a wkrótce także platynowej. Od tej pory kariera zespołu przebiegała już błyskawicznie. Z nieznanej grupy stał się rozpoznawany wszędzie, posypały się koncertowe kontrakty i reklamowe propozycje, przynoszące miliony złotych. Jest to kariera w polskich warunkach praktycznie niespotykana. Kolejnym przebojem okazał się drugi singel "Pokaż, na co cię stać". - Ta piosenka jest filarem całej płyty - mówił Kupicha w jednym z wywiadów. - Opowiada o takich ludziach jak my, którzy żyjąc beztroskim życiem studenckim, musieli szybko stać się dorosłymi ludźmi. Trzeba pokazać, na co cię stać, ale nie jeden raz. Życie bowiem to nieskończony ciąg tego typu wyzwań - dodał wokalista. Na zespół posypały się kolejne nagrody, w tym prestiżowe Telekamery oraz Fryderyk, w kategorii "Nowa Twarz Fonografii". Zespół miał też kilka innych nominacji - "Album Roku Pop", "Grupa Roku", "Wokalista Roku" a także "Piosenka Roku" ("A gdy już jest ciemno"). Podczas festiwalu w Opolu, zespół otrzymał trzy nagrody Superjedynek. Płyta "Feel" sprzedała się w ilości ponad 150 tysięcy sztuk, zyskując status diamentowej płyty. W lutym 2009 roku zespół po raz drugi otrzymał Telekamerę w kategorii "Muzyka", a w kwietniu, na Eska Music Awards, ponownie zwyciężył w kategorii "Zespół Roku Polska". W czerwcu 2009 r., ukazał się drugi album, pod tytułem "Feel 2". Już w pierwszym dniu sprzedaży osiągnął status złotej płyty, sprzedając się w nakładzie ponad 17 tysięcy egzemplarzy. Zespół wciąż nie zwalnia tempa, grając nawet po kilkadziesiąt koncertów miesięcznie. Feel to dopełnienie marzeń 7 listopada hala Shepherd's Bush Empire będzie świadkiem wielkiego muzycznego święta. Jedyny swój londyński koncert zaplanował tam zespół Feel, niekwestionowana gwiazda polskiej sceny muzycznej. Z Piotrem Kupichą, liderem zespołu o zbliżającym się koncercie, planach na przyszłość, emigracji i nie tylko, rozmawia Dariusz A. Zeller. Już niebawem sprawicie ogromną frajdę swoim fanom nie tylko z brytyjskiej stolicy. To Wasza pierwsza wizyta w Londynie. I oczywiście cieszymy się z przyjazdu tutaj. Jest to nasz pierwszy kontakt z tym bogatym krajem, pierwszy koncertowy i? prywatnie. Zanim porozmawiamy o Waszej muzyce, proszę powiedzieć skąd bierze się fenomen Feela. Wszak w stosunkowo krótkim czasie zdołaliście osiągnąć na polskim rynku muzycznym wiele, zdobywając uznanie zarówno branży muzycznej, jak i Waszych fanów. Trudno jednoznacznie stwierdzić. Zespół jest bardzo zdyscyplinowany. Nie jesteśmy chałturnikami, którzy myślą, że już wszystko mają, wręcz przeciwnie - to dopiero początek naszej drogi, mamy jeszcze wiele do powiedzenia, muzycznie i nie tylko. Trzeba mieć cel wybiegający w przyszłość. Jesteście laureatami zarówno Sopot Festival, Superjedynek, Fryderyków, jak i wielu innych konkursów muzycznych. A przecież jesteście zespołem, który gra z sobą raptem czwarty rok. Co dalej? To był i jest dla nas dobry czas. Wiele nagród, ale muzyka udowodniła coś bardzo ważnego - mamy fanów, którzy bardzo wierzą w naszą muzykę, doceniamy to. Tworzymy muzykę, eksperymentujemy, bawimy się nią, to pozwala głębiej oddychać. Feel istnieje od 2005 roku, jednak Twoje doświadczenia muzyczne są dużo starsze. Wcześniej (od 1997 roku) współtworzyłeś grupę Sami, która notabene również odnosiła sukcesy wydawnicze. Co spowodowało odejście od tego zespołu i założenie Feela? Sami to dobry czas, poznawanie rynku, uczenie się tej całej machiny. Feel to dopełnienie marzeń. Chciałem pokazać wszystkim moją muzykę. Razem z ekipą z Feela stworzyliśmy zgrany zespół, jest nam ze sobą dobrze. Sami odnosiła spore sukcesy, ale czasami tak w życiu bywa, że czas na zmiany. Te zmiany nastąpiły w 2005 roku. Feel pochłonął mnie do reszty... Przełomowy dla zespołu był rok 2007. Pierwszy album już pierwszego dnia osiągnął status złotej płyty. Posypały się nagrody i wyróżnienia. Czy tak wyobrażałeś sobie swoją karierę muzyczną? To bardzo cieszy, że Feel poszedł tak mocno do góry, tylko że z tej góry można oczywiście łatwo spaść, na to składa się wiele elementów. Cieszy popularność, jeszcze bardziej muzyka, którą wykonujesz. Jest jedna ważna zasada - nigdy nie poszedłbym na koncert kogoś, kto nie pisze muzyki. Feel pisze sam - to widać i słychać. W tym roku wydaliście "Feel 2", drugi album zespołu, którego sprzedaż potwierdza, iż jesteście w chwili obecnej jedną z najważniejszych postaci na rynku muzycznym w Polsce. Bardzo dziękuję, Feel 2 to niesamowita płyta. Osobną kwestią jest z pewnością Twoja popularność. Masz status gwiazdy, jesteś postacią rozpoznawalną. Jak sobie z tym radzisz? Czy ja wiem, czy gwiazdy (śmiech)? Żyję normalnie, radzę sobie nieźle. Ale rozpoznawalność i nagrody to z pewnością rzecz miła, ale chyba nie najważniejsza? Skąd czerpiesz motywację i pomysły do tworzenia? To niezwykle ważna sprawa. Trzeba dbać o swój dobry stan ducha, wtedy pomysły przychodzą same. Wielka Brytania jest miejscem szczególnym dla muzyki. Masz jakieś fascynacje muzyczne związane z tym miejscem? Brytyjska muzyka objęła cały świat, nie sposób wymienić wszystkie zespoły, które znamy. A jest wiele polskich zespołów, które wzorują się na British pop rock. Czy zatem planujecie w przyszłości ekspansję swojej twórczości na zachodnie rynki? W przyszłości bardzo chętnie, ale to czas pokaże. Teraz jeszcze nie myślimy o tym zbyt intensywnie. Wasz koncert 7 listopada w Sheperd's Bush Empire będzie szczególny także z uwagi na to, że zagracie w stolicy współczesnej polskiej emigracji. To samo życie, tak się dzieje, bo każdy z nas chce godnie - dobrze żyć, przy tym nie rezygnować z przyjemności życia. Jestem w stanie rozumieć takie wyjazdy, to pogoń za lepszymi pieniędzmi i co za tym idzie - życiem. Mam nadzieję, że spotkam kumpli i koleżanki, którzy wyjechali, a teraz mamy słaby kontakt. Koncerty poza Polską to jednak dla Was chleb powszedni, niedawno wróciliście z turnee po Stanach Zjednoczonych. Jak się gra dla Polaków spoza Polski? Koncerty w Stanach były bardzo dobre, z pewnością tam jeszcze wrócimy. Doceniamy to, że ludzie nie tylko słuchali muzyki, ale również rozmawialiśmy na temat tekstów - to dla mnie bardzo ważne. W Stanach Polonia to ci sami ludzie, co w Polsce, podobna wrażliwość. Strasznie szaleli na koncertach (śmiech). I mogę Ciebie zapewnić, że w Londynie, gdzie macie wielu zagorzałych fanów, będzie podobnie. Zatem do zobaczenia 7 listopada. Londyn już na Was czeka! Pozdrawiam wszystkich Polaków z Wysp. Kłaniam się bardzo nisko i do zobaczenia na koncercie! Rozmawiał Dariusz Zeller