Jak partyzant został głową państwa José Mujica należy do pokolenia, które chciało zmienić świat. W młodości działał w komunistycznej guerilli Ruchu Wyzwolenia Narodowego Tupamaros (Movimiento de Liberación Nacional Tupamaros, MLN-T), która na przełomie lat 60. i 70. próbowała przeprowadzić w Urugwaju rewolucję. To byli wywrotowcy o janosikowych metodach działania - porywali polityków, napadali na banki, firmy i kasyna, by potem rozdawać pieniądze i żywność najuboższym. Kolektywnie podejmowali decyzje o egzekucjach. W organizacji Pepe poznał miłość swojego życia - Lucię Topolansky. Romans nie trwał jednak długo, bo oboje trafili do więzienia. Z przerwami na ucieczki Mujica spędził za kratami 14 lat, a przyszła prezydentowa - 13 lat. Ona uciekła raz, a on dwa razy. W 1973 roku w Urugwaju nastała dyktatura wojskowa. Oboje wyszli na wolność dopiero po jej upadku w 1985 roku, na mocy amnestii dla więźniów politycznych. Choć nie było im łatwo, zaczęli wspólne życie od nowa. Polityka nadal była dla nich ważna. Byli partyzanci włączyli się w budowanie demokracji i w 1989 roku stworzyli partię Movimiento de Participación Popular - MPP, która weszła w skład lewicowej koalicji Frente Amplio. Kariera polityczna José Mujica potoczyła się szybko: był posłem, dwukrotnie senatorem, ministrem rolnictwa, a w 2010 roku objął fotel prezydenta Urugwaju. Swoją kadencję zakończył w marcu 2015 roku. Lucia Topolansky została posłanką, później jednym z najpopularniejszych senatorów, by w końcu zostać pierwszą w historii kraju kobietą na stanowisku wiceprezydenta. Najskromniejszy prezydent świata Urugwajczycy nazywają go Pepe. Zagraniczne media przypięły mu łatkę "najbiedniejszego prezydenta świata", ale nie przepada za tym określeniem. Twierdzi, że jest skromny, a nie biedny. Surowy tryb życia, jak narzucili sobie z żoną - Lucią Topolansky, to "nie oszczędność, ale walka o wolność". To minimalista, który wyglądem i zachowaniem przypomina starożytnego mędrca. Mujica zachwycił świat, ponieważ po wygranych wyborach nie porzucił życia na farmie. Ale w Urugwaju to norma, ponieważ obnoszenie się z bogactwem jest tu źle postrzegane. Tabare Vazquez - lekarz onkolog, który sprawował urząd prezydenta w latach 2005-2010 i 2015-2020, za pierwszej kadencji nawet raz w tygodniu przyjmował pacjentów. Pepe w swojej mowie inauguracyjnej podkreślił, że jest zwykłym człowiekiem. W drodze wyjątku założył tego dnia garnitur, ale już bez krawata. Do swojego gabinetu dojeżdżał każdego dnia 20-letnim niebieskim garbusem, ale najbardziej zdumiewa fakt, że aż 90 proc. swojej pensji przeznaczał na cele charytatywne i społeczne. Drugiego takiego prezydenta ze świecą szukać! Legalizacja konopi indyjskich Za prezydentury José Mujica Urugwaj jako pierwszy kraj na świecie zalegalizował uprawę konopi indyjskich - ich produkcję, obrót i konsumpcję. Dzięki temu od 2014 roku każdy obywatel, który skończył 18 lat, może hodować sześć krzaczków. Jeśli nie ma żyłki działkowca, może zapisać się do tzw. klubu cannabisowego albo zarejestrować w urzędzie, by móc kupować konopie w aptece. Odmiany marihuany nie mogą jednak zawierać więcej niż 15 proc. THC, czyli głównej substancji psychoaktywnej. Zakazane są też wszelkie formy reklamy. Skąd taka rewolucyjna decyzja? Otóż obliczono, że 80 proc. wpływów karteli działających w Urugwaju pochodzi z handlu konopiami - a zatem legalizacja mocno w nie uderzy. Dodatkowo rząd chciał, aby palacze mieli dostęp do marihuany ze sprawdzonych źródeł. Kiedy przebadano susz z przemytu, okazało się, że zawiera on co najmniej kilkanaście szkodliwych składników, w tym paliwo. Kontrowersyjna aborcja W 2012 roku Mujica podpisał ustawę, która zalegalizowała aborcję przeprowadzaną do 12. tygodnia ciąży, a w przypadku gwałtu - do 14. tygodnia. Przed zabiegiem kobieta musi stawić się przed komisją złożoną ze specjalistów i uzasadnić swoją decyzję. Komisja powiadamia ją o skutkach zdrowotnych oraz psychologicznych aborcji i daje czas na przemyślenie decyzji. Nie może jednak zabraniać lub odradzać przeprowadzenia zabiegu. Pepe jest zdania, że kryminalizacja aborcji nie prowadzi do niczego dobrego i uderza przede wszystkim w najuboższe kobiety, bo te zamożne i średniozamożne zawsze jakoś sobie poradzą - chociażby wyjeżdżając za granicę. Nielegalne aborcje były przeprowadzane w Urugwaju w fatalnych warunkach, co często narażało kobiety na problem zdrowotne, a nawet na śmierć.