Nie z laboratoriów, szpitali ani potężnych, nowoczesnych centrów badawczych. Ratunek nadejdzie z udekorowanej kolorowymi bibelotami salki w Lagos. Podczas gdy cały świat drży na samą myśl nawet zbliżaniu się do miejsc, gdzie znajdowali się zarażeni, a na co dzień racjonalni ludzie w biurach na całym świecie wpadają w dziką histerię i oblewają się zimnym potem, kiedy mają podać ręce koledze, który w ciągu ostatniego tygodnia przejechał tylko w okolicach lotniska, nigeryjski pastor David Elijah zadeklarował, iż uda się w samo serce plagi i wykorzeni ją słowem bożym. Elijah, na co dzień pastor Kościoła Chwalebnej Góry Możliwości w Lagos, zyskał sporą popularność w mediach społecznościowych po tym, jak kilka dni temu opublikowano krótki film z jego kazania. Podczas jednego ze swoich wystąpień duchowny oświadczył, iż oburzające jest to, że wirus zabił już tak wielu ludzi i pokrzyżował plany biznesowe milionom ludzi na świecie. Wpadając w ekstatyczny szał zaczął wrzeszczeć, że lada chwila uda się do Wuhan, aby zaradzić jakoś temu problemowi. - Jadę do Chin policzyć się z koronawirusem - zadeklarował w swoim niecodziennym i dość pokrętnym wywodzie. - Jestem prorokiem i zamierzam w proroczy sposób zniszczyć wirusa. Tam, gdzie jest prorok, ludzie nie mogą umierać. Nie mogę nazywać się prorokiem, kiedy ludzie w Chinach umierają. Odważna deklaracja została zaaprobowana przez tłum gromkimi brawami i głośnymi słowami otuchy. Jednak w internecie na pierwszy plan wybijają się już raczej ironiczne komentarze na temat rzekomej wyprawy i życzenia powodzenia opatrzone złośliwymi docinkami. Czy plan pastora się powiedzie? Trudno powiedzieć. Co prawda nie zdarzyło mu się jeszcze udowodnić swoich “proroczych" mocy (cokolwiek by to nie znaczyło), ale z drugiej strony, przytaczając koronny argument zwolenników wszelkiego rodzaju religijnych bojowników, nikt jeszcze nie udowodnił, że takowych nie posiada. Teraz na pewno ma okazję. Trzymamy kciuki.