Od tego orzeczenia odwołał się adwokat Ryszarda Milewskiego, który domaga się uniewinnienia swojego klienta. Kwestionuje on nagranie, które było kluczowym dowodem w tej sprawie. Paweł M. podając się za pracownika Kancelarii Premiera ustalał z sędzią kwestie dotyczące aresztu szefa Amber Gold. Według obrońcy nie można było skazać Ryszarda Milewskiego na tej podstawie, bo sąd nie miał oryginalnego nagrania. "Sędzia uznał, że nagranie jest oryginalne jedynie na podstawie zeznań Pawła M." - napisał w swoim uzasadnieniu mecenas Jacek Gutowski. Przy okazji krytykuje on prokuratorów badających sprawę. "Żaden ze śledczych nie zrobił nic, żeby zdobyć oryginalny dysk z nagraniem"- czytamy w dokumencie. Swoje odwołanie w sprawie Ryszarda Milewskiego złożył także Marek Biernacki szef resortu sprawiedliwości. Minister zarzucił wyrokowi sądu pierwszej instancji "rażącą niewspółmierność orzeczenia o karze, która jest wynikiem nieuwzględnienia we właściwy sposób wagi i szkodliwości społecznej popełnionego przez sędziego czynu, a także celu prewencyjnego, jaki powinna spełniać kara". - W uzasadnieniu minister podniósł m.in., że przypisany czyn godził w niezależność sądów i niezawisłość sędziowską - tłumaczy Wioletta Olszewska z Ministerstwa Sprawiedliwości. Zdaniem ministra, charakter czynu i rozmiar jego negatywnych skutków - polegających na kształtowaniu w społeczeństwie przekonania o podporządkowaniu i dyspozycyjności sądownictwa względem władzy wykonawczej - prowadzą do wniosku, że obwiniony nie jest godnym pełnienia urzędu sędziego, co skutkuje koniecznością wymierzenia kary eliminacyjnej, jaką jest kara złożenia sędziego z urzędu - dodaje.