Parlament udzielia rządowi wotum zaufania bezwzględną większością głosów (przynajmniej jeden głos więcej "za" niż głosów "przeciw" i "wstrzymujących się"). Na sali sejmowej musi być co najmniej 230 posłów, czyli co najmniej połowa ustawowej liczby. Jak na razie wiele wskazuje na to, że gabinet Marka Belki takiej większości nie uzyska. Nie poprze ani PiS, ani PO, ani LPR, ani Samoobrona - które otwarcie twierdzą, że taki rząd może jedynie zaszkodzić Polsce. Swoimi głosami nie wesprze Belki najwyraźniej także PSL. Jeśli Sejm nie udzieli rządowi Belki wotum zaufania, to - zgodnie z konstytucją - Izba sama przejmuje inicjatywę. Na stworzenie nowego rządu i udzielenie mu wotum zaufania taką samą bezwzględną większością głosów posłowie mają 2 tygodnie. - Wówczas trzeba będzie podjąć rozmowy, czy w Sejmie będzie szansa na wyłonienie takiego rządu - mówi Janusz Wojciechowski i nie kryje, że takie rozwiązanie byłoby po jego myśli. - PSL jest gotowe rozmawiać (...) przede wszystkim z SLD. Jest w stanie wziąć odpowiedzialność za państwo - mówi lider Stronnictwa. Gdyby jednak Sejmowi nie udało się i w ten sposób wyłonić rządu, konstytucja przewiduje trzecie podejście, w którym inicjatywa wraca do prezydenta. Głowa państwa w ciągu 2 tygodni ma wyznaczyć nowego premiera. Następnie w ciągu kolejnych 2 tygodni prezes Rady Ministrów ma czas na uzyskanie od Sejmu wotum zaufania. Tutaj jednak posłowie udzielają poparcia nowemu rządowi zwykłą większością głosów (liczba wstrzymujących nie ma znaczenia) w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. I jeśli Aleksander Kwaśniewski desygnowałby ponownie Marka Belkę, to w tym wypadku miałby on już dużo większe szanse na uzyskanie niezbędnej większości. Jeśli natomiast i w tym podejściu nie udałoby się utworzyć rządu, zgodnie z konstytucją prezydent jest zobligowany rozwiązać parlament i zarządzić przyspieszone wybory. Wczoraj nowo powołany gabinet odbył swoje pierwsze posiedzenie.