Godzinami nie przyjeżdżały żadne karetki - do około 4-tej. Przed szpitalem, białe pole noszy, łóżek, lekarzy i pielęgniarek. Ktoś w kolejce usłyszał w radio, że strażacy i służby ratunkowe nie są w stanie dotrzeć do ludzi. W tej chwili zaczęto (oglądam tv w tym momencie) przyjmować ludzi, jak na razie ponad 300 rannych w tym szpitalu, położonym najbliżej WTC. Cały czas liczba ta rośnie. Na ulicach parę samochodów, słychać syreny - tu i ówdzie karetki i samochody policyjne. Metro zamknięte. Słyszałam, że żeby dostać się do New Jersey, trzeba przepłynąć tam promem. Jeśli chodzi o Brooklyn - jedyna szansa dostania się tam, to na piechotę przez Brooklyn Bridge - nie wiem, jak to się ma naprawdę, bo wejście na Brooklyn Bridge znajduje się zaraz naprzeciwko Urzędu Miasta i bardzo, bardzo blisko WTC. Miasto jest właściwie odcięte od świata, sklepy i szkoły są zamknięte. Szpitale poinformowały, że nie mogą przyjmować więcej krwi, bo nie mają już do czego krwi pakować i nie ma szansy, jak na razie, na nową dostawę. Bush, przemawiając w tv, nazwał terrorystów, którzy zaatakowali Stany - "those folks" - bardzo, ale to bardzo delikatne i wręcz śmieszne określenie. Wszyscy mówią, że na pewno Bush nie ma szans na wygranie następnych wyborów. Nad miastem krążą wojskowe odrzutowce. Wszystkie lotniska zamknięte. Nie wiemy, co się stało z pozostalymi samolotami, które zostały porwane - czy je zestrzelono? Co z ludźmi? W tym momencie jestem w domu przyjaciół z Libanu, są przerażeni, że to początek nowej wojny. Z WTC wydobywa się teraz biały dym - oba budynki są zniszczone do fundamentów. Ania P.S. TV pokazała ewakuację Disneylandu :-) Anna MacLachlan pracowała w serwisie Fakty INTERIA.PL, w 2000 roku przeniosła się do NY